logo

Wtorek z Powstańcem Styczniowym

Poniższe teksty ukazały się pierwotnie na mediach społecznościowych 160. rocznica Powstania Styczniowego prowadzonych przez Muzeum Historii Polski w ramach obchodów 160 rocznicy Powstania Styczniowego.

Wtorek w powstańcem - Romuald Traugutt_1080x1080

Romuald Traugutt

Gdy został dyktatorem powstania, Rosjanie byli przerażeni. Nie mogli uwierzyć, że „ich” człowiek, służący wiele lat w carskiej armii, staje na czele buntu. Jeden z jego kolegów z rosyjskiego wojska wspominał, że patrząc na jego twarz, która nigdy nie chmurzyła się, ani też śmiała, na tę postać spokojną i milczącą, nikt by nie przypuścił, że z niego będzie taki niezmordowany, a energiczny wódz, pełen niesłychanego poświęcenia powstańczy dyktator polski. Obejmując rządy dyktatorskie, co nastąpiło 17 października 1863, przystąpił do niezwykle energicznych działań. Bardzo szybko oznajmił podległym sobie współpracownikom, że rozkazy mają przyjmować wyłącznie od niego. Niejednokrotnie podkreślał, że Rząd Narodowy to ja biorąc pełną odpowiedzialność za podjęte decyzje. W ruch powstańczy, słabnący po klęskach na polu walki oraz braku realnej pomocy państw zachodnich, wlał nową energię. Wprowadził jednolitą strukturę formacji powstańczych. Dążył do integracji wszystkich grup społecznych wokół idei walk o niepodległość. Samodzielnie opracowywał odezwy, rozkazy, instrukcje. Władza dla niego jak sam pisał nie była celem ambicji, ale aktem poświęcenia. Wierny tym słowom trwał na dyktatorskim posterunku do samego końca. Gdy w kwietniu 1864 r., Rosjanie zapukali do jego dyktatorskiej kwatery, obudzony ze snu miał powiedzieć „To już?”. Poddany śledztwu, nie wydał nikogo. Skazany na śmierć, został pozbawiony możliwości pożegnania się z swoimi najbliższymi. 5 sierpnia 1864 r. ucałowawszy krzyż, został powieszony na stokach Cytadeli Warszawskiej.

Marian Langiewicz

Marian Langiewicz

Jeden z historyków napisał o nim, że miał umysł pełen fantazji, nieco marzycielski i ambitny, co w każdym razie było dowodem podnioślejszej duszy i szerszych jej pragnień. W walkę powstańczą był zaangażowany od samego początku kontynuując rodzinne tradycje. Jego ojciec był lekarzem, który zmarł z wycieńczenia pomagając rannym żołnierzom w trakcie Powstania Listopadowego. Dowodzony przez Langiewicza oddział, jako jeden z nielicznych, wytrwał w pierwszych miesiącach walki z przeważającymi siłami rosyjskimi. W świetle jego sukcesów, społeczeństwo polskie zaczęło wiązać z jego osobą duże nadzieje. Portrety Langiewicza wisiały w polskich domach, a kobiety nosiły jego podobiznę w medalionach na szyi. Pojawiły się także plotki, o rzekomym romansie z Anną Henryką Pustowójtówną, która służyła w jego oddziale. Na wskutek intrygi politycznej stronnictwa białych, został mu ofiarowany urząd dyktatora. Tą odpowiedzialna funkcję przyjął niechętnie, bo jak sam wspominał: nie czułem w sobie sił do zajęcia takiego stanowiska. Dyktatorem był jednak zaledwie kilka dni. Pomimo kolejnych zwycięskich potyczek – pod Chrobrzem i Grochowiskami, dowodzone przez niego zgrupowanie rozpadło się. Chcąc zebrać nowy oddział do walki oraz zająć się obowiązkami dyktatora powstania, postanowił przekroczyć granicę austriacko-rosyjską. Pech chciał, że został rozpoznany i aresztowany przez Austriaków. Car Aleksander II, gdy dowiedział się o tym fakcie, z radością wykrzyczał: Langiewicz wziat!. Do końca powstania przebywał w więzieniu. Zmarł na emigracji, w Konstantynopolu (obecny Stambuł).

Ludwik Mierosławski

Ludwik Mierosławski

Przed wybuchem Powstania, był uważany za bożyszcza polskiej młodzieży. Wielki patriotyzm, łączył z równie wielkim mniemaniem o sobie. Jako nastolatek brał udział w Powstaniu Listopadowym, o którym później napisał wiele ciekawych książek. Niespokojnego ducha, uczestniczył w najważniejszych wydarzeniach o charakterze rewolucyjnym w XIX-wiecznej Europie, wiążąc przez pewien czas, swe losy nawet z samym Giuseppe Garibaldim. Sława jego dokonań (jednakże rzadko kiedy zakończona realnymi sukcesami) przyczyniła się do mianowania go przez Rząd Narodowy dyktatorem powstania. Miał zastanawiać się czy przyjąć urząd, o którym skrycie marzył przez całe życie. Gdy jednak jeden z wysłanników Rządu Narodowego powiedział mu: Dyktaturę zwykle się bierze. Ty ją dostajesz i jeszcze się wahasz, podjął decyzję „na tak”. Po ogłoszeniu jego dyktatury, wszyscy z ufnością patrzyli w przyszłość, wierząc, że tak sławny w Europie wódz poprowadzi powstańców do zwycięstwa. Niestety, bardzo szybko doszło do bolesnego rozczarowania, choć początkowo nic tego nie zapowiadało. Dyktator z własnej kieszeni wyłożył sporą kwotę na zakup broni. Wezwał swoich zwolenników z różnych części Europy do podjęcia walki. Sam zaprojektował wozy bojowe w których mieli być ukryci strzelcy, specjalne tornistry które miały chronić walczących przed kulami, a nawet specjalny karabin. Na ziemie polskie Mierosławski dociera w lutym 1863 r. Niestety, bardzo szybko ponosi dwie klęski – pod Krzywosądzem i Nową Wsią, po czym opuszcza w niesławie plac boju, wracając do Francji. Traci urząd dyktatora, który przejmuje po nim Langiewicz. Mierosławski wraz ze swoimi zwolennikami, staje się jego zaciętym przeciwnikiem, oczerniając niestety także powstańców biorących udział w walce. Nie mogąc nigdy pogodzić się z uratą stanowiska, umiera w 1878 r. na zawał serca w Paryżu, gdzie zostaje pochowany.

Dionizy Czachowski

Dionizy Czachowski

Współcześni określali go mianem „mistrza wojny leśnej” oraz „bicza bożego na Moskali”. Jego podwładny Antoni Drążkiewicz pisał o nim, że: charakteru był nadzwyczaj gwałtownego, nieznoszącego żadnego oporu i żadnego „ale”. Dionizy Czachowski, bo o nim mowa, należał do jednych z najlepszych dowódców Powstania Styczniowego. Pochodził ze starego polskiego szlacheckiego rodu. Tradycja przypisuje mu udział w Powstaniu Listopadowym. W pierwszych miesiącach Powstania Styczniowego, swój żołnierski los związał z Marianem Langiewiczem. Po rozwiązaniu jego oddziału i upadku dyktatury, Czechowski utworzył własny oddział powstańczy, który z powodzeniem przez kilka miesięcy bił się z siłami rosyjskimi. Został także mianowany naczelnikiem województwa sandomierskiego. Był dowódcą niezwykle surowym wobec własnych żołnierzy. Potrafił poprowadzić marsze, które trwały wiele godzin, bez żadenego jedzenia i picia oraz chwili wypoczynku. Trudy powstańczego życia, dzielił jednak ze swoimi podwładnymi, którzy czule nazywali go „ojcem”. Będąc w duszy żołnierzem, nie interesował się zupełnie sprawami politycznymi. Jak pisał jeden z jego biografów: wola walki była bowiem przewodnim motywem działalności Czachowskiego w roku 1863. Choć wielokrotnie zdołał umykać siłom rosyjskim, żołnierskie szczęście opuściło go 6 listopada 1863 r. pod Jaworem Soleckim. Oparty o polną gruszę, bronił się od Rosjan strzelając z rewolweru i odpierając ciosy szablą. Śmiertelny cios wachmistrza dragonów zakończył jego niezwykłe życie.

{3143977C-9710-4DAD-A080-32AB18DE8141}

Filip Sanbra-Kahane

Pomimo że stracił rękę w bitwie, pragnął dalej walczyć. Gdy po rekonwalescencji stawił się ponownie do oddziału Żuawów Śmierci, dowódca wykrzyknął po francusku „Wiwat bezręki” („Vive le sans bras!”) Od tej pory do jego nazwiska doszedł człon Sanbra. Filip Sanbra-Kahane to przykład poświęcenia dla sprawy narodowej, ale także udziału Żydów w Powstaniu Styczniowym. Pochodził z żydowskiej rodziny, w której pielęgnowano polskie tradycje patriotyczne. Przed wybuchem powstania pracował jako urzędnik w Sanoku. Gdy rozpoczął się bój z rosyjskim zaborcą, postanowił udać się do Ojcowa, gdzie znajdował się obóz powstańczy. Ze względu na przywiezioną ze sobą broń, jak sam wspominał był z tego powodu pożądanym nabytkiem, różne też oddziały robiły starania, aby mnie pozyskać dla siebie, rozumie się razem z moim zapasem broni.  Kahane oparł się jednak pokusie i wstąpił do oddziału Żuawów Śmierci pod dowódcą Francuza, Franciszka Rochebrune. Wraz z oddziałem Żuawów Śmierci, przeszedł cały szlak bojowy, walcząc pod Miechowem, Chrobrzem i Grochowiskami. W ostatniej z bitew, odniósł poważną ranę w prawię ramię, które musiano amputować. Pomimo odniesionej rany, chciał dalej walczyć. Brał udział w nieudanej wyprawie na Poryck, po której trafił do austriackiego więzienia. Po 1864 r. związał się z Łańcutem, w którym prowadził aktywną działalność społeczno-kulturalną.

Apolinary Kurowski

Apolinary Kurowski

Walkę o wolną Polskę prowadził z wykorzystaniem różnych środków. W początku powstania zorganizował napady na kasy rosyjskie, aby pozyskać fundusze do prowadzenia powstańczej walki. W ataku na Sosnowiec, planował wykorzystać … pociąg pancerny. Był całkiem niezłym administratorem, ale niestety miernym dowódcą wojskowym. Apolinary Kurowski to postać, którą trudno poddać jednoznacznej ocenie. Był ziemianinem pochodzącym z Wielkopolski. Po śmierci swojego ojca, porzucił szkołę i zajął się prowadzaniem rodzinnego gospodarstwa. W latach 40 XIX. w. zaangażował się w działalność konspiracyjno-powstańczą w Wielkopolsce, którą przypłacił więzieniem i skazaniem na karę śmierci, którą cudem uniknął. Po ślubie z Marcelą Jeżewską, wykupił majątek od teściowej i przeniósł się do Królestwa Polskiego. Od 1862 r. angażował się w przygotowania do powstania. W styczniu 1863 r. został mianowany naczelnikiem wojskowym i cywilnym województwa krakowskiego. Organizację swojego oddziału rozpoczął w okolicy Jędrzejowa, przenosząc się później do Ojcowa. Pod jego przywództwem powstańcom udało się opanować teren Zagłębia Dąbrowskiego, które przez niemal 3 tygodnie było rządzone przez powstańców. Szczęście opuściło Kurowskiego w bitwie pod Miechowem, gdzie dowodzony przez niego oddział został zmasakrowany przez Rosjan. Klęskę przez lata wypominali mu historycy oraz powstańcy, nie szczędząc gorzkich słów. Po upadku powstania, wyemigrował z żoną do Szwajcarii, gdzie zmarł.

{300F392F-4AC1-4AD4-A63A-FC9BD24E4FB4}

Edmund Taczanowski

W dzieciństwie spotkał samego Adama Mickiewicza, który gościł w jego rodzinnym domu. Należał do jednych z najsłynniejszych Wielkopolan biorących udział w powstaniu styczniowym. Życie Edmunda Taczanowskiego było naznaczone walką w imię zasady „o wolność naszą i waszą”. W młodości służył w armii pruskiej, ale bardzo szybko zaangażował się w działania rewolucyjne w trakcie Wiosny Ludów. Brał udział w działaniach zbrojnych w Wielkopolsce, a później służył jako ochotnik w oddziale Giuseppe Garibaldiego. Po wybuchu powstania styczniowego, nie wierzył w jego powodzenie i był przeciwnikiem walki zbrojnej. Jednakże za namową przyjaciela objął dowództwo nad oddziałem składającym z młodzieży oraz ochotników z zaboru pruskiego. Wraz z nimi stoczył bitwy pod Pyzdrami, Kołem i Ignacewem, gdzie jego oddział został rozbity. W ostatniej z bitew miał atak reumatyzmu i wyniesiono go z pola bitwy na karabinach. Unikając niewoli, przystąpił do odtworzenia swojego oddziału. W międzyczasie został mianowany naczelnikiem wojskowym województwa kaliskiego i mazowieckiego. Stworzył oddział kilkuset kawalerzystów – jednolicie uzbrojonych i umundurowanych, z którymi ruszył ponownie do walki w czerwcu 1863 r. Druga kampania Taczanowskiego trwała dwa miesiące, aż do rozbicia jego oddziału w bitwie pod Kruszyną. Ścigany listem gończym przez pruską policję, nie mógł powrócić w rodzinne strony. Wyjechał do Francji, a następnie do Turcji. Przebywając na tureckiej ziemi, planował utworzyć z Polaków – byłych powstańców – oddział, który miał kontynuować walkę o niepodległość. Ambitne plany nie zostały nigdy zrealizowane. Taczanowski po uzyskaniu amnestii, powrócił w rodzinne strony, gdzie zmarł w 1879 r.

{DD2FC6BB-F017-425A-B696-C7EAF269D16B}

Emanuel Moszyński

Emanuel Moszyński należał do pokolenia, które wychowało się w kulcie walki o wolność i niepodległość. Młody, pochodzący ze szlacheckiego rodu, pełen patriotycznego zapału, na wieść o wybuchu postania, wstąpił w szeregi powstańców, nawet jeśli było to wbrew woli jego ojca. W pożegnalnym liście do ojca, tłumaczącym swoją decyzję pisał, że: gdy cala młodzież Polski idzie bronić swej niepodległości i ja nie uważałem zostać ostatnim. Zataiłem to przed Tobą, bom nie chciał Ci przysporzyć zgryzot przygnębienia. Emanuel wraz ze swoim przyjacielem Janem Tomkowiczem, wstąpili do oddziału Żuawów Śmierci, który utworzył ich dawny nauczyciel języka francuskiego – Franciszek Rochebrune. Chłopcy znając język francuski, tłumaczyli rozkazy francuskiego dowódcy pozostałym członkom oddziału. 17 lutego 1863 r. miała miejsce bitwa pod Miechowem. Rochebrune wraz ze swoimi wychowankami, szturmował miechowski cmentarz. Kula rosyjskiego żołnierza trafiła Emanuela w obie nogi. Emanuel oparł się o mur cmentarza, po chwili otrzymując śmiertelny cios w głowę. Miał zaledwie 20 lat. Jego ciała, mimo starań ojca, nigdy nie odnaleziono. Rozpaczny brat pisał we wspomnieniach, że wraz z śmiercią Emanuela: prysły naraz słów młodocianych złociste marzenia o sławie wojennej i bohaterskich czynach dla wyzwolenia, pomszczenia podeptanej wolności Ojczyzny niedościgłymi wyrokami Opatrzności.

{204ED246-7EF4-4232-AC9B-4F8790404EF1}

Michał Heydenreich „Kruk”

W trakcie powstania dokonał niezwykle zuchwałego napadu na konwój rosyjski, o którym było głośno w całej Europie. Romantyk i marzyciel, a jednocześnie świetny matematyk. Jak sam pisał w jednym z listów: „przez całe życie moje tylko dobro kraju mojego miałem na celu”. Kim był generał Michał Heydenreich „Kruk” ? Jego ojciec był z pochodzenia Niemcem, natomiast matka Francuzką. W młodości służył w armii rosyjskiej, był absolwentem Akademii Sztabu Generalnego w Petersburgu. Porzucił jednak świetnie zapowiadająca się karierę w armii carskiej, aby wstąpić w szeregi powstańców. Przez Rząd Narodowy został mianowany naczelnikiem województwa podlaskiego i lubelskiego. „Kruk” bo taki pseudonim przyjął, zasłynął doskonale przeprowadzoną akcją pod Żyrzynem (8 sierpnia 1863 r.), w trakcie której powstańcy z sukcesem zaatakowali konwój rosyjski. Zdobycz była niezwykła – ponad 200 tysięcy rubli oraz duży zapas broni i amunicji. Udana akcja rozniosła się szerokim echem na ziemiach polskich oraz w Europie. Za ten czyn „Kruk” został mianowany generałem. Po odniesionym sukcesie powstańców, Rosjanie pałali chęcią zemsty. W trakcie krwawej bitwy pod Fajsławicami (24 sierpnia 1863) oddział Heydenreicha został rozbity, a on sam musiał uciekać do Galicji. Po objęciu władzy dyktatora przez Romualda Traugutta, otrzymał zadanie reorganizacji oddziałów powstańczych w regularne wojsko. Niestety, działania te zakończyły się porażką. Po upadku powstania przebywał na emigracji w Paryżu. Brał udział w wojnie francusko-pruskiej. Do końca swoich dni działał na rzecz sprawy polskiej na arenie międzynarodowej. Zmarł na gruźlicę w wieku 55 lat.

Sokalski

Kazimierz Sokalski

Historia, którą spisał w swoich pamiętnikach po latach Kazimierz Sokalski to jedna z najbardziej wzruszających i smutnych powstańczych epopei. W trakcie Powstania Styczniowego, senior rodu Antoni Sokalski – weteran Powstania Listopadowego wraz z trzema synami – Kazimierzem, Eustachym oraz Romanem, wyruszyli do walki, która przyniosła im trud i cierpienie. Senior rodu od samego początku dbał o wychowanie patriotycznych swoich synów. Jak wspominał Kazimierz: w czasie długich wieczorów zimowych ojciec opowiadał nam szczegóły całego szeregu bitew, w których czynny brał udział. Opowieści ojca, fascynowały jego synów. Gdy wybuchło powstanie, bez wahania udali się do najbliższego powstańczego obozu, który znajdował się w Ojcowie. Sokalscy wzięli udział w bitwie pod Miechowem, z której udało im się szczęśliwe wyjść cało, choć brat Roman został ciężko ranny. Kazimierz wraz z ojcem i bratem Eustachym, wstąpili później do oddziału Mariana Langiewicza. Kazimierz zasili szeregi oddziału Żuawów Śmierci. W trakcie bitwy pod Grochowiskami został ranny oraz  był świadkiem śmierci swojego ojca. Jak sam pisał: Ojciec mój runął z jękiem na ziemię, a wymawiając jakąś modlitwę w drżeniach kurczowych ułożył się do snu wiecznego. Wyrazy konającego ojca i jego rozdzierające jęki słyszę jeszcze i całe moje życie słyszeć będę. Tą traumę nosił w sobie do końca swojego życia. Zmarł w 1918 r. na kilka miesięcy przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości.

{5A71A537-BEF9-4C26-B0B0-D0A71737572D}

Ludomir Cywiński

Był przeciwnikiem powstania i nie chciał brać udziału w walce zbrojnej. Gdy jednak pewna pani powiedziała mu, że prześle mu „zajęczą skórkę” jeśli nie wyruszy w bój, zmienił zdanie. Wysokiego wzrostu, muskularnej postawy, wzbudził zachwyt u dowódcy Żuawów Śmierci, który mianował go chorążym oddziału. Ludomir Cywiński w pierwszym etapie swojej powstańczej walki, związał losy z Marianem Langiewiczem. To w jego korpusie, brał udział m.in. w bitwach pod Wąchockiem czy Małogoszczą. W późniejszym czasie wstąpił do oddziału Żuawów Śmierci, uczestnicząc w walkach pod Chrobrzem i Grochowiskami. Po upadku dyktatury Langiewicza, przebywał przez kilka miesięcy w Galicji, a następnie objął z polecenia Józefa Hauke-Bosaka funkcję „lustratora generalnego województwa sandomierskiego”. W imieniu generała odwiedzał poszczególne oddziały powstańcze i dokonywał ich inspekcji. Jego udział w powstaniu, zakończył się w lutym 1864 r. gdy wyjechał do Galicji. Przez kilka miesięcy przebywał na emigracji. We Francji zaprzyjaźnił się z pewnym Francuzem, któremu pomagał wozić kartofle do … produkcji frytek. Tęsknota za stronami ojczystymi była jednak silniejsza i postanowił powróć. Został jednak niemal natychmiast aresztowany przez Rosjan i skazany na dożywotnie osiedlenie się na Syberii. Wyrok jednak zmieniono na rok więzienia w twierdzy Dęblin. W dalszych latach prowadził z sukcesami majątek ziemski, wspierając byłych powstańców. Zmarł w 1915 r.

{41D0DAF5-924A-4F61-A4DA-ABDCFF3DEADE}

Serafin Szulc

W swoim pamiętniku pisał, że represyjna polityka władz rosyjskich wobec młodego pokolenia Polaków, powodowała jeszcze większy patriotyzm wśród młodzieży, która była gotowa do wszelkiego rodzaju poświęceń. Ksiądz Serafin Wojciech Szulc to jeden z przykładów udziału duchowieństwa w Powstaniu Styczniowym. Serafin Szulc był bernardynem, który w lutym 1863 r. przyłączył się do oddziału Apolinarego Kurowskiego. W oddziale pełnił funkcję kapelana. Dał się poznać jako gorliwy pasterz, dobry mówca oraz sprawny negocjator.  Dzięki jego staraniom udało się od będzińskich Żydów pozyskać w dobrej cenie ciepłą odzież dla powstańców oraz otrzymać z ich strony pieniężne wsparcie na działania powstańcze. Przed wyprawą na Miechów, odprawił piękne nabożeństwo, w którym zagrzewał powstańców do walki. Niestety, bitwa zakończyła się krwawym pogromem powstańców, a Szulc przez pewien czas przebrany w chłopską sukmanę musiał się ukrywać. Na swojej powstańczej ścieżce, spotkał m.in. Teodora Cieszkowskiego czy Dionizego Czechowskiego. Z tym ostatnim miał pewien ostry spór, w którym Czachowski nazwał Szulca pogardliwie „popem” oraz groził zastrzeleniem. Ostatecznie oboje doszli do porozumienia, przebaczając sobie nawzajem. Po upadku powstania, przebywał dłuższy czas na emigracji, w trakcie której odwiedził Ziemię Świętą oraz Egipt. W latach 70. XIX w. powrócił do Galicji, gdzie sprawował szereg funkcji duszpasterskich. Najdłużej był związany z Pistyniem, gdzie pełnił posługę proboszcza. Dla potomnych zostawił niezwykle cenny pamiętnik, napisany w zaledwie kilka lat po upadku powstania. Zmarł w 1905 r.

{CBCCFDE2-5247-4C9C-B3C6-9D925B6587B6}

Antoni Mackiewicz

Był jednym z inicjatorów powstania na Litwie. Jeden z historyków nazwał go typem wytrawnego wojownika, a jednocześnie odpowiedzialnego wodza. Ksiądz Antoni Mackiewicz był odważnym dowódcą, który doskonale potrafił motywować do walki swoich żołnierzy. Jego ojciec chciał, aby został kowalem. Młody Antoni miał jednak inne marzenia. Pragnął się uczyć i zgłębiać tajniki wiedzy. Mimo niełatwej sytuacji finansowej swoich rodziców, dzięki swojemu samozaparciu udało mu się zdobyć upragnione wykształcenie. Wyświecony na księdza, pełnił funkcje duszpasterskie na Żmudzi. Przed wybuchem powstania, wiąże się ze stronnictwem czerwonych. Jest uczestnikiem ślubu Zygmunta Sierakowskiego z Apolonią Dalewską. W marcu 1863 r. zorganizował pierwszy oddział powstańczy na Litwie, który składał się z chłopów. Jego chrzest bojowy miał miejsce pod Megianami (27 marca 1863). Uczestniczył w blisko 20 bitwach i potyczkach, stając się jednym z najbardziej wymagających przeciwników dla Rosjan. Pod koniec 1863 r. podjął decyzję o rozwiązaniu swojego oddziału, rozkazując swoim żołnierzom powrót w powstańcze szeregi na wiosnę. Sam zamierzał wyjechać do Francji, lecz w trakcie przeprawy przez Niemen został zaaresztowany. Do samego końca był kuszony przez Rosjan darowaniem wyroku śmierci, jeżeli tylko zdradzi nazwiska członków Rządu Narodowego. Nie powiedział ani słowa. Będąc już na rusztowaniu szubienicy, odparł swoim oprawcom: Wszystko co do mnie należało zrobiłem. Teraz wy zróbcie, co do was należy. Został stracony w grudniu 1863 r. w Kownie.

{EE3FE602-81D5-4054-B8C4-AF966A8C991B}

Stanisław Brzoska

Był ostatnim walczącym powstańcem, którego Rosjanie poszukiwali aż do 1865 roku. Kapelan wojsk powstańczych, kawalerzysta, a dla wojsk carskich nieustępliwy i przebiegły przeciwnik, ksiądz Stanisław Brzóska stał się jedną z ikon Powstania Styczniowego. Przed wybuchem walk powstańczych, mocno zaangażował się w działalność patriotyczną, którą przypłacił więzieniem. Zwolennik stronnictwa „Czerwonych”, był konspiracyjnym naczelnikiem Łukowa. W trakcie walk powstańczych dał się poznać jako bardzo dobry dowódca jazdy powstańczej oraz mistrz działań dywersyjnych i wojny podjazdowej. Przez Rząd Narodowy został mianowany naczelnym kapelanem wojsk powstańczych, w stopniu generała. Sztuczki i fortele stosowane przez księdza Brzóskę zadziwiały żołnierzy rosyjskich, a ich dowódców doprowadzały do wściekłości, którzy pozostawali bezradni wobec „nieuchwytnego księdza”. Postać księdza Brzóski na Podlasiu stała się legendą, do tego stopnia, że władze carskie miały w planach deportację na Sybir mieszkańców okolicznych wsi, które wspierały nieustępliwego partyzanta. Oddział ks. Brzóski został rozbity dopiero w grudniu 1864 r. On sam wraz ze swoim adiutantem Franciszkiem Wilczyńskim ukrywał się przez następne kilka miesięcy. Dopiero gdy Rosjanie pochwycili jego kurierkę Antoninę Konarzewską i poddali torturom, udało się im odnaleźć księdza i go pochwycić, co miało miejsce w kwietniu 1865 r. Miesiąc później Stanisław Brzóska został stracony w Sokołowie, krzycząc na chwilę przed śmiercią „Żegnajcie bracia i siostry, i wy małe dziatki!”. W styczniu na ekranach polskich kin ukaże się film fabularny „Powstaniec”, który opowiada jego niezwykłą historię.

{60CA8BCD-F0EE-450F-865B-00AD2059D227}

Franciszek Wilczyński

Wspominaliśmy ostatnio postać księdza Stanisława Brzóski oraz jego kurierki Antoniny Konarzewskiej. Dziś czas na przedstawienie najwierniejszego towarzysza charyzmatycznego kapelana i dowódcy z Podlasia – jego adiutanta Franciszka Wilczyńskiego (1842-1865). Był synem kowala z Łukowa. W styczniu 1863 r. gdy władze rosyjskie ogłosiły brankę do carskiego wojska, Franciszek postanowił uciec przed nieuniknionym powołaniem i wstąpić w szeregi wojsk powstańczych. Służył początkowo w oddziale Walentego Lewandowskiego, a następnie od zimy 1863/1864 związał się z oddziałem księdza Stanisława Brzóski, zostając jego adiutantem (w stopniu porucznika). Franciszek pozostał wierny swojemu dowódcy do samego końca, towarzysząc mu we wszystkich trudnościach. Małgorzata Szczygielska, autorka biografii Wilczyńskiego określiła go pięknym mianem „adiutanta wiekuistego”. W kwietniu 1865 r. Rosjanie odkryli miejsce kryjówki niezłomnych partyzantów. Po krótkiej, ale intensywnej walce z „Moskalami” Brzóska i Wilczyński podjęli ucieczkę do lasu. W pewnej chwili ksiądz został postrzelony w nogę, cięty szablą w prawą rękę i otoczony przez Rosjan. Wilczyński choć miał możliwość dalszej ucieczki, podbiegł do swojego dowódcy krzycząc: „Księże i wodzu mój! Dzieliliśmy razem dolę i niedolę, podzielmy i śmierć. Umrzemy za Polskę razem”. Słowa dotrzymał. Ostatni powstańcy z Podlasia zostali powieszeni razem w czwartkowe przedpołudnie 24 maja 1865 r. w Sokołowie.

{8EA66BDC-B161-4CBC-931E-7630BB5E5FF8}

Jan Sawańczuk

Wolnej Polski doczekało ponad 3 tysiące weteranów Powstania Styczniowego. 21 stycznia 1919 r. specjalnym rozkazem Józefa Piłsudskiego powstańców styczniowych, uznano za żołnierzy Wojska Polskiego. Wiekowych weteranów można w jakimś sensie nazwać „świeckimi świętymi” II Rzeczpospolitej, ponieważ cieszyli się oni ogromnym szacunkiem polskiego społeczeństwa. Nazywano ich „żywymi pomnikami bohaterstwa”. Weteranom Powstania Styczniowego przysługiwało prawo do noszenia specjalnego munduru, otrzymywali także dożywotnią pensję wypłacaną ze Skarbu Państwa. Byli powstańcy mogli także korzystać z domów i przytulisk, gdzie zapewniano im opiekę socjalną i medyczną. Weterani brali czynny udział w uroczystościach rocznic wydarzeń historycznych. Przyjął się zwyczaj, że nawet generałowie Wojska Polskiego salutowali przed nimi jako pierwsi. Jednym z weteranów, który dożył odzyskania przez Polskę niepodległości, był Jan Sawańczuk (1845-1941), który walczył m.in. w oddziale Jana Żalplachty czy Józefa Wysockiego. Po upadku powstania powrócił do rodzinnego Lwowa, a później przeniósł się do Kamieńca Podolskiego, gdzie pracował jako robotnik w fabryce parowozów. Po 1918 roku zamieszkał w Lublinie, gdzie pełnił funkcję prezesa Koła Weteranów 1863 roku oraz Komitetu Wsparć Weteranów. Został odznaczony Krzyżem Niepodległości z Mieczami.

{B8794356-69D3-4DB5-89C7-7483C88FD3A4}

Ludwik Żychliński

O jego postaci – cytując polski hymn narodowy – można napisać, że: „dla Ojczyzny ratowania wrócim się przez morze”. Był uczestnikiem wyprawy „czerwonych koszul” Giuseppe Garibaldiego, żołnierzem Unii w wojnie secesyjnej oraz dowódcą „Oddziału Dzieci Warszawskich” w trakcie Powstania Styczniowego. Życiorys Ludwika Żychlińskiego (1837-1891) był pełen niesamowitych zwrotów akcji, które opisał w pozostawionych po sobie pamiętnikach. Zdezerterował z wojska pruskiego, aby przyłączyć się do oddziału Garibaldiego, biorąc udział w walkach na ziemi włoskiej w latach 1859-1861. Nie mogąc powrócić do rodzinnej Wielkopolski, postanowił wyjechać do Ameryki Północnej, wstępując w szeregi wojsk Unii w trwającej wojnie secesyjnej. W szeregach „jankesów” brał udział w oblężeniu Yorktown oraz bitwie pod Richmond, gdzie został ranny. Gdy dowiedział się o wybuchu powstania w Polsce, powrócił do Europy. Mianowany naczelnikiem powiatu warszawskiego (później także rawskiego), w lipcu 1863 r. stworzył oddział powstańczy nazwany „Oddziałem Dzieci Warszawskich”. Formacja składała się z młodzieży, która uciekła przed branką, rzemieślników czy chłopów. W jego formacji służył m.in. Aleksander Głowacki (Bolesław Prus). Wraz ze swoimi „dziećmi” Żychliński stoczył bitwy m.in. pod Ossą czy Żelazną. W późniejszym etapie powstania, został schwytany przez wojska carskie. Skazano go na karę śmierci, którą zamieniono na zesłanie na Syberię. Był jednym z inicjatorów powstania zabajkalskiego. W 1868 r. powrócił do kraju, osiadał w Galicji. Zmarł w 1891 r.

{87593D4A-A8A2-4A71-923B-B7882F8C768C}

Franciszek Nullo

Podobno po polsku znał tylko trzy słowa: „Naprzód na bagnety!”. W pamięci walczących powstańców zachował się jego obraz jako „mężczyzny w sile wieku, postawy marsowej, nacechowanej piękną i szlachetną energią”. Francesco Giuseppe Nullo to bohater włosko-polski, który walczył o niepodległość obu państw. Urodzony w Bergamo w Lombardii, młody Francesco Nullo wziął udział w antyaustriackim powstaniu w Mediolanie. W następnych latach swój los związał z Giuseppe Garibaldim, uczestnicząc w niemal wszystkich prowadzonych przez niego kampaniach. Prawdopodobnie w 1849 r. spotkał po raz pierwszy Polaków, skupionych wokół „Legionu Polskiego”, który wspierał niepodległościowe dążenia Włoch. Nullo nigdy nie zapomniał udziału naszych rodaków w walce. Gdy w 1863 r. wybuchło Powstanie Styczniowe, postanowił wraz z innymi włoskimi ochotnikami pomóc powstańcom w walce z rosyjskim zaborcą.  Na ziemie polskie przybył w kwietniu 1863 r. Wraz z innymi swoimi rodakami, wstąpił do oddziału Józefa Minewskiego, tworząc mały oddział nazwany „Legią Włosko-Francuską”. W maju, oddział przekroczył granicę austriacko-rosyjską. Jego udział w walkach powstańczych trwał zaledwie kilka dni. 5 maja 1863 r. w bitwie pod Krzykawką otrzymał śmiertelny strzał i poległ na polu bitwy. Został pochowany w Olkuszu, gdzie spoczywa do dnia dzisiejszego. W 1933 r. Francesco Nullo został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta RP Ignacego Mościckiego, Krzyżem Niepodległości z Mieczami.

Wtorek w powstańcem - Feliks Bartczuk

Feliks Bartczuk

Był ostatnim żyjącym mężczyzną weteranem Powstania Styczniowego oraz żołnierzem Armii Krajowej o pseudonimie „Piast”. Feliks Bartczuk (1846-1946) do końca swoich dni, żył myślą o wolnej Polską, o którą walczył przez całe swoje długie życie. Pochodził z chłopskiej rodziny, pracując jako parobek w majątku Ludwika Górskiego. Był jednak ambitnym chłopcem i nauczył się czytać. Pracodawca, w chwilach wolnych od pracy, pozwolił Feliksowi na korzystanie z książek, które posiadał w swojej bibliotece. Gdy wybuchło powstanie, Bartczuk za zgodą swojego pracodawcy wstąpił do oddziału powstańczego Ludwika Lutyńskiego. Za swój udział w powstaniu, Bartczuk trafił na kilka miesięcy do więzienia w Siedlcach. W 1865 r. był świadkiem egzekucji ks. Stanisława Brzóski. Następne lata swojego życia spędził prowadząc gospodarstwo rolne. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości został zaliczony w poczet weteranów Powstania Styczniowego. Jak na swój wiek, cieszył się bardzo dobrym zdrowiem i brał udział w wielu uroczystościach państwowych. Klęska Polski w 1939 r. była dla niego szokiem. Mimo trudów niemieckiej okupacji, nie zrezygnował z ubierania swojego weterańskiego munduru. Niemcy zaskoczeni jego odwagą, mieli mu nawet salutować! W 1942 r. wstąpił w szeregi Armii Krajowej przyjmując pseudonim „Piast”. W strukturach AK pełnił służbę informacyjno-wywiadowczą. Zmarł na pół roku przed swoimi setnymi urodzinami – w marcu 1946 r.

Wtorek w powstańcem - Franciszek Rochebrune

Franciszek Rochebrune

„Psia krew, cholera, kthóra godzina” – to jedyne polskie słowa, mówione oczywiście z charakterystycznym francuskim akcentem, miał znać Franciszek Rochebrune – twórca jednego z najbardziej niezwykłych oddziałów powstańczych – Żuawów Śmierci. Francuski oficer, obok Francessco Nullo to jeden z najbardziej znanych obcokrajowców, który wziął udział w Powstaniu Styczniowym. Urodzony na południu Francji, od najmłodszych lat związał swoją karierę z armią francuską. W jej szeregach miał walczyć między innymi w Wojnie Krymskiej, a nawet wziąć udział w dalekiej wyprawie do Chin. Na ziemie polskie trafił po raz pierwszy w latach 50. XIX wieku, ucząc języka francuskiego w Krakowie. Jego wychowankowie stali się później kadrą oficerską stworzonej przez niego jednostki – Żuawów Śmierci. Żołnierze tej formacji – ubrani w charakterystyczne czarne mundury z białym krzyżem na piersi oraz czerwonym fezem na głowie, budzili postrach wśród „Moskali”. Rochebrune wraz ze swoimi Żuawami wziął udział w krwawych bitwach pod Miechowem, Chrobrzem i Grochowiskami. Francuz był żołnierzem z krwi i kości, który czuł polską duszę waleczności i poświecenia. Mimo trudnego charakteru i surowej dyscypliny w oddziale, kochał swoich żołnierzy miłością ojcowską. Rochebrune zginął tak jak żył. W 1870 r., gdy wybuchła wojna francusko-pruska, wstąpił w szeregi armii, aby bronić swojej ojczyzny. Prowadząc oddział do ataku, zginął w styczniu 1871 r. pod Bunzenval. Jako ciekawostkę można podać, że jedna z ulic w Paryżu, została nazwana jego nazwiskiem.

{3B257B01-085F-4229-BA58-DA0371DF2C44}

Marcin Borelowski "Lelewel"

Blacharz, zafascynowany twórczością znakomitego polskiego historyka Joachima Lelewela – na cześć którego przyjął swój powstańczy pseudonim, stał się jednym z najbardziej wymagających przeciwników wojsk rosyjskich w trakcie Powstania Styczniowego. Marcin Borelowski „Lelewel” należał do ścisłej elity wybitnych dowódców oddziałów powstańczych. Przed 1863 r. pracował jako maszynista, kasjer, a nawet próbował swoich sił jako aktor. Po wybuchu powstania został skierowany przez Rząd Narodowy na Podlasie, gdzie organizował własny oddział. Jeden z jego podwładnych – Kaźmirz Grabówka (Frycz) opisywał go jako wymagającego dowódcę, który „pilnował porządku, karności, obchodził nocne straże, zachęcał do wytrwałości i dawał z siebie przykład”. Akcje wojenne „Lelewela” historycy dzielą na cztery okresy, nazywane kampaniami. Rozbijany przez „Moskali” z niespożytą energią odbudowywał swój oddział na nowo. Działając na Podlasiu i Lubelszczyźnie doskonale odnalazł się w realiach walki partyzanckiej – niszczył mosty i linie komunikacyjne, zajmował małe miasteczka i zręcznie wymykał się depczących mu po piętach żołnierzom carskim. Przez jego oddział łącznie przeszło około 1600 osób, z których przeszło 300 zginęło. On sam poniósł śmierć na polu bitwy pod Batorzem w dniu 6 września 1863 r. Dwukrotnie ranny w nogę i brzuch, powiedziawszy kilka słów, zmarł oddając życie za ojczyznę. Jego żołnierze pozbawieni charyzmatycznego dowódcy, uciekli a cały oddział poszedł w rozsypkę. Trafnie jego osobę podsumował historyk Wacław Tokarz pisząc, że: „umiał po każdej porażce odradzać się na nowo, zdobywał się na inicjatywę. Wśród tej szarzyzny ludzi wojskowych roku 1863 temu improwizowanemu wodzowi należy się – mimo wszystkich jego błędów – bardzo poważne miejsce”. I tak faktycznie się stało. Sława dokonań „Lelewela” do dziś jest żywa w pamięci mieszkańców tych miejsc, w których walczył wraz ze swoim oddziałem.

{FEC6C5AE-9E49-4185-AB02-AD2263BD2B24}

Zygmunt Mineyko

Jego potomkowie byli premierami oraz parlamentarzystami Grecji. Zygmunt Mineyko – powstaniec, badacz, inżynier, archeolog a nawet jeden z prekursorów dziennikarstwa sportowego jest bohaterem dwóch narodów – Polaków i Greków. Urodził się na Wileńszczyźnie w szlacheckiej rodzinie. Jako 18 latek trafił na studia do petersburskiej wojskowej szkoły inżynieryjnej, gdzie związał się z polskimi organizacjami patriotycznymi i narodowymi. Po wybuchu powstania, wstąpił do oddziału Mariana Langiewicza, biorąc udział w bitwach pod Chrobrzem i Grochowiskami. Następnie walczył na Litwie. Zorganizowana przez niego grupa powstańcza została rozbita, a on sam został schwytany i skazany na zesłanie. W trakcie drogi na Sybir, przebywając w Tomsku postanowił uciec. Podając się na arystokratę, udało mu się dostać do Petersburga, skąd przedostał się na Zachód. Przebywając we Francji uczył się w polskiej szkole wojskowej w Paryżu i Tuluzie, a później znalazł zatrudnienie na francuskiej kolei. Zdobyte przez niego doświadczenie w zawodzie, zaowocowało wyjazdem na ziemie bułgarskie, które wówczas były pod kontrolą Turcji. Pracując dla tureckiej państwowej firmy został skierowany do Epiru i Tesalli. Tam poznał swoją przyszłą żonę – Persefonię Manari, z którą stworzył szczęśliwy związek małżeński. Ich córka Zofia wyszła za mąż za Jeorjosa Papandreu, który był trzykrotnym premierem Grecji. W 1891 r. Zygmunt przeniósł się do Grecji, z którą był już związany do końca swojego życia. Jako inżynier i kartograf był m.in. zaangażowany w przygotowanie map wojskowych dla greckiej armii. Jego liczne zasługi dla Greków znalazły odzwierciedlenie w licznych greckich odznaczeniach oraz nadaniem mu honorowego obywatelstwa. Można go nazwać także prekursorem dziennikarza sportowego, ponieważ w 1896 r. relacjonował dla prasy polskiej informacje o pierwszych nowożytnych igrzyskach olimpijskich. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, dwukrotnie odwiedził swoją ukochaną ojczyznę, spotykając się Józefem Piłsudskim oraz odbywając nostalgiczną podróż w rodzinne strony. W ostatnich latach swojego życia, spisał interesujące pamiętniki. Zmarł w 1925 r. w Atenach, gdzie do dziś spoczywa.

Wtorek w powstańcem - Brat Albert Chmielowski

Adam Chmielowski

Młody, podobający się kobietom, o niespokojnej i walecznej duszy. A jednak swoje życie poświęcił pomocy drugiemu człowiekowi mówiąc, że „powinno się być dobrym jak chleb”. Adam Chmielowski, czyli brat Albert to jedna z tych postaci, dla których udział w Powstaniu Styczniowym był wydarzeniem przełomowym, zmieniających jego życie. Brał udział w bitwie pod Grochowiskami (18.03.1863), po której został aresztowany przez Austriaków i umieszczony w więzieniu w Ołomuńcu. Jednakże jego niespokojna dusza garnęła się do dalszej walki. Uciekł z więzienia, wstępując tym razem do partii Zygmunta Chmieleńskiego jako kawalerzysta. Walczy dzielnie u jego boku aż do momentu pamiętnej bitwy pod Mełchowem (30.09.1863), gdy rosyjski granat masakruje jego lewą nogę. Lekarze aby uratować mu życie muszą dokonać amputacji. Adam zdając sobie sprawę, że zabieg odbędzie się bez znieczulenia, rzekł tylko „A więc zaczynajcie” i poprosił o cygaro, które z bólu miał połknąć. Czas po powstaniu styczniowym był dla niego okresem licznych rozterek. Podejmuje studia malarskie, ale nie przynoszą mu one poszukiwanego szczęścia i spełnienia. Przechodzi załamanie nerwowe. Próbuje wstąpić do zakonu jezuitów, lecz ze względu na stan zdrowia nie zostaje przyjęty. Dopiero gdy wstępuję do III Zakonu św. Franciszka, stając się bratem Albertem odnajduje wewnętrzny spokój. Całe swoje serce oddaje dla posługi bezdomnym, alkoholikom, nędzarzom. Mieszkał i żył wraz z nimi w jednej z krakowskich ogrzewalni miejskich. Możemy tylko się domyślać, ile spotkał w tym gronie byłych powstańców, których los nie szczędził cierpień. Zakłada Zgromadzenie Braci Albertynów, którym głównym zadaniem jest pomoc potrzebującym. Umiera w Krakowie, na dwa lata przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Kanonizowany przez papieża Jana Pawła II w 1989 r.

{04F80CB4-879A-4AE2-925B-E09BE20788BA}

Wincenty Konstanty „Kastuś” Kalinowski

Wincenty Konstanty „Kastuś” Kalinowski to jeden z najbardziej radykalnych przywódców Powstania Styczniowego. Dla dzisiejszej opozycji białoruskiej jest wzorem bohatera, natomiast dla reżimu Łukaszenki postacią zakazaną, którą należy wymazać z pamięci współczesnych Białorusinów. Gdy w Królestwie Polskim rozpoczęły się powstańcze walki, Kalinowski miał chwilę zawahania. Doskonale zdawał sobie sprawę, że powstanie na Litwie i Białorusi jest nieprzygotowane. Jednakże 1 lutego 1863 r. podejmuje decyzje o wydaniu manifestu i tym samym ten ważny region przyłącza się do walki z rosyjskim zaborcą. „Kastuś” staje się jednym z najbardziej aktywnych dowódców na Litwie i Białorusi, pełniąc funkcję komisarza Rządu Narodowego w Grodnie. Dążył do jak największego zaangażowania w powstaniu chłopów, co przyniosło wymierne efekty w postaci ich udziału w partiach powstańczych na terenie Białorusi. Bezkompromisowy w swoich poglądach, idee walki o niepodległość łączył z radykalnymi reformami społecznymi. W uznaniu jego zasług Rząd Narodowy latem 1863 r. mianował go Komisarzem Pełnomocnym na Litwie, czyli dowódcą powstania na obszarze dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Aresztowany w 1864 r. zostaje skazany na karę śmierci poprzez powieszenie. Oczekując na egzekucję napisał w języku białoruskim „Listy spod szubienicy”, będących jego testamentem politycznym. Napisał w nich słowa, których sens nie zatracił swojego znaczenia do dziś: „Bo ja ci spod szubienicy mówię Narodzie, że wtedy tylko będziesz żyć szczęśliwie, kiedy nad tobą Moskala nie będzie”. Wyrok śmierci wykonano 22 marca 1864 r. na placu Łukiskim w Wilnie. Od wybuchu wojny ukraińsko-rosyjskiej w 2022 r. po stronie wojsk ukraińskich walczy jednostka Białorusinów, których patronem jest Konstanty Kalinowski.

{DE34D4DF-E08D-494E-8542-7EA04DE97A74}

Aleksander Głowacki (Bolesław Prus)

Znamy go przede wszystkim jako twórcę wspaniałych opowieści takich jak „Lalka” czy „Faraon”. Bolesław Prus, a właściwie Aleksander Głowacki to wybitny pisarz, który w przeciwieństwie do swojego wielkiego rywala Henryka Sienkiewicza, wziął udział w walce z bronią w ręku z rosyjskim zaborcą w trakcie Powstania Styczniowego. Gdy wybuchło powstanie był zaledwie 16-letnim młodzieńcem. Zachwycony rozpoczęciem walki, w dzień po wybuchu powstania styczniowego na lekcji łaciny, gdzie omawiano „Eneidę” miał powiedzieć do profesora: „Panie profesorze, teraz nie czas na tę epopeję”. Wyruszył do walki wraz z innymi kolegami z kieleckiego gimnazjum, do którego uczęszczał. Wstąpił do oddziału Dionizego Czachowskiego, a następnie Aleksandra Czarneckiego – Bończy. Romantyczny zapał do walki szybko jednak minął i jak pisała autorka biografii Prusa, Monika Piątkowska – „udział w powstaniu obnażył kruchą psychikę Aleksandra i zmusił go do prawdziwej ekwilibrystyki emocjonalnej”. W dalszych miesiącach walki walczył pod dowództwem Karola Krysińskiego i Ludwika Żychlińskiego. We wrześniu 1863 r. został ciężko ranny i dostał się do niewoli rosyjskiej. Przez kilka miesięcy mierzył się z ogromnym bólem fizycznym i psychicznym. Do końca życia zmagał się z problemami ze wzrokiem oraz agorafobią. Nie powrócił już na pole walki, ale obrazy okrucieństwa, które doświadczył pozostały z nim do końca życia. O swoich powstańczych doświadczeniach mówił rzadko, przemycając je na kartach swoich dzieł. Dość wspomnieć, że Stanisław Wokulski – główny bohater „Lalki” odmrożone ręce „zawdzięczał” pobytowi na Syberii, na którą został zesłany za udział w powstańczym zrywie. Młody Aleksander za udział w powstaniu został skazany przez władze rosyjskie na kilka miesięcy więzienia.

{7DE25F2D-4DA6-4A19-BF18-B80F39BF4E60}

Stanisław Grzegorzewski

Porzucił studia na zagranicznej uczelni, aby powrócić do kraju i wziąć udział w powstaniu. W powstańczym zrywie wspierała go matka, przesyłając pieniądze na zakup wyposażenia i broni. Stanisław Grzegorzewski, członek oddziału Żuawów Śmierci, pozostawił po sobie jedne z najlepszych wspomnień powstańczych, w których „opisywał tylko to co widziałem i czego doświadczyłem rzeczywiście”. Był synem powstańca listopadowego, który wysyłając syna na zagraniczne studia do Belgii na pożegnanie powiedział: „pamiętaj, abyś całe życie był uczciwym i poczciwym człowiekiem!”. Te słowa wraz z błogosławieństwem matki, towarzyszyły mu przez całe życie. W belgijskiej politechnice w Liège studiował na Wydziale Mechaniki. Po śmierci swojego ojca powrócił w rodzinne strony, opiekując się przez pewien czas matką. Wybuch powstania zastał go w Belgii, z której natychmiast powrócił na wieść o wybuchu powstania. Wraz z kolegami z uczelni, wstąpił do oddziału Żuawów Śmierci, stając się nie tylko żołnierzem tej formacji, ale także pod koniec życia „kronikarzem” tej formacji wydając swoje wspomnienia. Walczył pod Chrobrzem i Grochowiskami. Po rozwiązaniu oddziału Żuawów Śmierci, wziął udział w wyprawie na Poryck. Po upadku powstania ukończył przerwane studia. Przez pewien czas mieszkał we Francji. Ostatecznie zamieszkał w Galicji pracując jako inżynier. Na rok przed swoją śmiercią, która miała miejsce w 1903 r. ukończył pisanie wspomnień, które zawierają bardzo wiele ciekawych refleksji pisanych pięknym, literackim językiem.  Choć są to opinie i oceny pisane po latach, czytając je mamy wrażenie powrotu myśli i duszy autora do chwil z lat 1863-1864.

{A46DC910-CF6F-4333-A4C6-484EDCDE4E49}

Rafał Krajewski

5 sierpnia 1864 r. na stolach Cytadeli Warszawskiej odbyła się egzekucja Romualda Traugutta i jego czterech towarzyszy. Na chwilę przed śmiercią Traugutt spojrzał na młodego brodatego mężczyznę, któremu uścisnął na pożegnanie dłoń i zajął miejsce na szubienicy. Po kilku chwilach na stopnie szubienicy wszedł wspominany młody człowiek, odwracają się jeszcze do zebranego tłumu żegnając się z nim trzykrotnym skinieniem głowy. Po chwili skazańcom zawiązano opaski na oczy i opuszczono dźwignię zapadni. Tak wraz z Romualdem Trauguttem i trzema innymi towarzyszami zginął Rafał Krajewski. Był wziętym architektem i poetą. W młodości stracił ojca i matkę, przyjmując na siebie opiekę nad młodszym rodzeństwem. W swojej działalności architektonicznej budował pałace, kamienice i fabryki. Natomiast w twórczości poetyckiej nawiązywał do romantyzmu, ale także podejmował próby pisania utworów prozatorskich. Gdy wybuchło powstanie, należał do stronnictwa „Białych”. Pracował w konspiracyjnej administracji, a gdy Romuald Traugutt objął urząd dyktatora został mianowany ministrem – dyrektorem Wydziału Spraw Wewnętrznych. Aresztowany przez Rosjan w marcu 1864 r., nie dał się złamać biciem i uwięzieniem w lochu. Odmówił składania jakichkolwiek wyjaśnień. Władze carskie wydały na niego wyrok śmierci poprzez powieszenie. Tuż przed swoją egzekucją napisał wzruszający list do swoich najbliższych pisząc w nim „ja będę w myślach waszych i uczuciach, ale pamiętajcie, że wtedy ten brat wasz już będzie obmyty z ziemskiej niedoli; nie płaczcie mnie więc z pomiędzy siebie ziemskim gorzkim żalem”. Jedna z ulic w pobliżu dawnej Cytadeli Warszawskiej, została nazwana jego imieniem.

{5CEE0A2E-8B3F-45A3-A539-0ABE25745376}

Zygmunt Sierakowski

W 2017 r. litewscy archeolodzy odnaleźli na Górze Zamkowej w Wilnie piękną obrączkę z napisem „Zygmunt Apolonia 11 sierpnia/30 lipca 1862”.  Ślub tychże dwojga młodych ludzi był ostatnim radosnym okresem ich życia, który trwał niecały rok. Złota obrączka towarzyszyła Zygmuntowi Sierakowskiemu – jednemu z najważniejszych dowódców Powstania Styczniowego do samego końca. Idąc na szubienicę zapewne myślał o ukochanej Apolonii i dziecku, którego nigdy nie dane było mu zobaczyć. Zygmunt Sierakowski poznał Apolonię w 1861 r. dzięki swojemu bratu Franciszkowi. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, gorąca i pełna namiętności. Apolonia po latach wspominała o swoim mężu: „cała postać tego człowieka od pierwszej chwili widzenia porywała, przykuwała do siebie”. Ten młody oficer służący od kilku lat w armii rosyjskiej, był człowiekiem starannie wykształconym i inteligentnym, znającym sześć (!) języków obcych. Służąc w armii carskiej związał z polskimi środowiskami konspiracyjnymi. Gdy wybuchło powstanie, poprosił o zwolnienie ze służby i wyruszył walczyć z powstańcami. Został naczelnikiem wojennym województwa kowieńskiego. Odniósł kilka zwycięstw z wojskiem rosyjskim, z czego najsłynniejsza bitwa z jego udziałem, miała miejsce pod Ginietyniami. Niestety, szczęśliwa gwiazda Sierakowskiego straciła swój blask w trzydniowej bitwie pod Birżami, gdzie oddział Sierkaowskiego został rozbity a on sam będąc ciężko rannym dostał się do niewoli.  Przesłuchiwany przez okrutnego rosyjskiego gubernatora Michaiła Murawjewa „Wieszatiel” dzielnie stawił mu opor. Mściwy „Wieszatiel” wydał na niego wyrok poprzez hańbiące powieszenie, zamiast rozstrzelania. Mimo protestów z całej Europy, a nawet z kręgów rosyjskich, wyrok wykonano 27 czerwca 1863 r. W kilka miesięcy później jego ukochana żona urodziła córeczkę, którą nazwała na jego cześć Zygmunta. W 2017 r. litewscy archeolodzy odnaleźli szczątki Zygmunta Sierakowskiego. Dwa lata później z udziałem prezydentów Polski i Litwy, Sierakowski wraz z innymi powstańcami spoczął na wileńskiej Rossie.

{D1021539-ECCD-4E44-A944-064DA59395C1}

Antoni Jeziorański

Żołnierz armii węgierskiej, oficer wojsk tureckich, powstańczy generał. Jeden z powstańców zapamiętał go jako „człowieka wzrostu niskiego, liczącego około lat 40-tu, z przenikliwymi oczami, przyjemnem nader uśmiechem, pociągającym obejściem się, ale wcale nie żołnierskiego wejrzenia”. Antoni Jeziorański był jednym z najbardziej utalentowanych, ale zarazem zapomnianych dowódców powstania 1863 r. W styczniu 1863 r. w stopniu podpułkownika został mianowany naczelnikiem wojennym powiatu rawskiego. Wraz ze swoim oddziałem bierze udział w kilku potyczkach, a następnie podporządkowuje się dowództwu Mariana Langiewicza, u którego boku walczy do marcu 1863 r. Jeziorański awansuje na stopień generalski, zostając naczelnikiem sił zbrojnych województwa lubelskiego. 1 oraz 6 maja 1863 r. stacza dwie bitwy pod Kobylanką, w których udowodnił swoje talenty wojskowe. Nie dał się zaskoczyć Rosjanom, potrafiąc sprawnie dowodzić swoimi siłami, które były trzykrotnie mniejsze od wojsk rosyjskich. Obie bitwy należą do jednych z największych starć powstańczego zrywu z lat 1863-1864. Niestety, to piękne zwycięstwo zostało zniweczone kilka dni później, gdy Rosjanie dopadli powstańców pod Hutą Krzeszowską. Jeziorański został ranny i przewieziony do Galicji, a dowodzony przez niego oddział poszedł w rozsypkę. Na pole walk już nie powrócił. Aresztowany przez Austriaków, przebywał w więzieniu do 1865 r. Po wyjściu na wolność wyemigrował do Francji. Brał udział w wojnie prusko-francuskiej jako prosty szeregowiec. Powrócił do kraju w latach 70. XIX wieku, osiedlając się w Galicji i pracując w Biurze Technicznym Wydziału Krajowego Sejmu Galicyjskiego. Do końca swoich dni był aktywnie zaangażowany w działalność społeczną i niepodległościową. Pod koniec życia spisał interesujące pamiętniki obejmujące lata 1848-1873. Zmarł w 1882 r. we Lwowie. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją patriotyczną.

{702432AF-202D-4C2D-9A41-2048D022CC02}

Ludwik Narbutt

Pochodził ze starego litewskiego roku wielkoksiążęcego Dowszprungów. Jego ojciec zafascynowany i kochający historię, opowiadał swoim dzieciom o wybitnych bohaterach starożytności, niezwykle plastycznie prezentując swoim pociechom ich wielkie czyny i dyskretnie ich zachęcając do marzeń o wielkości. Gdy nadszedł czas próby, Ludwik Narbutt stanął jako jeden z pierwszych do powstańczego boju, okrywając się nieśmiertelną sławą. Na wieść o wybuchu powstania, bardzo szybko organizuje własną partię powstańczą na Litwie. Już w lutym 1863 r. dokonuje napadu na rosyjski pociąg, który wiózł rekrutów, dokonując ich uwolnienia. W prowadzonej przez siebie walce z Rosjanami był nieugięty, sprytny i szalenie odważny. Niezwykle przydatne okazało się tutaj jego doświadczenia z carskiej armii, gdy wysłany na Kaukaz, walczył z tamtejszą partyzantką. Przez trzy miesiące działalności jego oddziału, budził postrach u Rosjan. Pojawiał się niespodziewanie, atakując patrole rosyjskie, wymierzając sprawiedliwość zdrajcom sprawy narodowej czy zatrzymując carską pocztę. Można napisać, że posiadał „siódmy zmysł”, który pozwalał mu wyjść cało z najgorszych opresji. Niestety, szczęście opuściło go 5 maja 1863 r. gdy na wskutek zdrady Moskale otrzymali informacje o dokładnym położeniu jego oddziału. Rosjanie przebrani za chłopów, zaatakowali oddział Narbutta pod Dubiczami, a jego samego ranili w nogę. Mimo odniesionej rany dzielnie dowodził oddziałem, a powstańcom udało się wyrwać z okrążenia. W pewnym momencie kula trafiła go w pierś. Towarzysze chcieli go ratować, ale odpowiedział „Zostawcie mnie, już umieram, ratujcie się sami”.  W ostatnich chwilach swojego życia, być może wspominając opowieści swojego ojca o starożytnych bohaterach miał rzec, cytując Horacego: „Dulce est pro partia mori!” (Słodko jest umierać za ojczyznę). Tak zginął Narbutt, którego: „twarz była piękna, wysokie czoło, regularne rysy, na których zastygł dumny uśmiech”. Po śmierci walecznego wodza oddział przestał istnieć.

{F73B3532-9CC1-4A59-8079-42A04515023C}

Mikołaj Wasilewicz

„Wierna Rzeka” Stefana Żeromskiego to jedna z najpiękniejszych opowieści o Powstaniu Styczniowym. Losy młodej szlachcianki Salomei Brynickiej i księcia Józefa Odrowąża to opowieść o miłości i poświęceniu, która miała swój pierwowzór w rzeczywistych postaciach. Mikołaj Wasilewicz, ranny w bitwie pod Batorzem, znalazł schronienie i miłość u pewnej panny – Salomei Ziółkowskiej. Urodził się na Lubelszczyźnie. Gdy wybuchło Powstanie Styczniowe, wraz z dwoma braćmi wstąpił do oddziału Kazimierze Bogdanowicza. Niestety, już w pierwszym starciu oddział został rozbity, a bracia Mikołaja znaleźli śmierć na polu bitwy. Chciał powrócić do rodzinnego domu, ale okazało się, że członkowie jego rodziny zostali zabici, a majątek spalony. Dołączył do oddziału „Ćwieków” Kajetana Cieszkowskiego, u boku którego walczył aż do bitwy pod Batorzem (6 września 1863 r.). Po klęsce Mikołaj przedzierał się lasami, aby uciec od ścigających go Moskali. W okolicach Wąwolnicy, carscy żołnierze schwytali go i ciężko ranili lancami, pozostawiając go. Rannego odnalazła Salomea Ziółkowska, która mieszkała w pobliskich stronach. To dzięki jej troskliwej opiece, Mikołaj doszedł do zdrowia. Gdy odzyskał siły podjął decyzje o pozostaniu z Salomeą, biorąc z nią ślub i osiedlając się w Wąwolnicy. Para stworzyła szczęśliwe małżeństwo, doczekując się gromadki dzieci. Według rodzinnej tradycji, Stefan Żeromski był gościem państwa Wasilewiczów. Słuchając ich niezwykłej historii, zaczerpnął inspiracje dla swoich głównych bohaterów w „Wiernej Rzece”.

{38343C26-26A7-4EAC-82D5-B5AC02564D34}

Edward Habich

Do dziś jego pomnik z niezwykle charakterystycznym wąsem znajduje się w stolicy Peru, Limie. Natomiast w 2022 r. został przygotowany 120-metrowy mural upamiętniający jego osobę. Życie Edwarda Jana Habicha jest jednym z przykładów jak niezwykle ciekawie potoczyły się losy niektórych z uczestników powstania styczniowego, którzy udając się na emigracje wiernie służyli swoim nowym ojczyznom. Był oficerem armii rosyjskiej. Uczestniczył w Wojnie Krymskiej, po której wycofał się ze służby wojskowej. Gdy wybucha powstanie, w randze podpułkownika wraz ze swoim bratem staje na czele powstańczego oddziału, z którym stacza kilka bitew z siłami rosyjskimi. Od października 1863 r. działa jako komisarz pełnomocny Rządu Narodowego w Galicji, zajmując się organizacją uzbrojenia i zaopatrzenia. Po upadku powstania, udaje się do Paryża. Otrzymuje tam propozycje od rządu peruwiańskiego, aby został inżynierem w ich państwie. Jego kontrakt ma trwać 3 lata, ale ostatecznie Habich spędził w Peru kolejnych 40 lat swojego życia, pracując dla swojej nowej ojczyzny aż do śmierci w 1909. Jego zasługi dla tego południowoamerykańskiego państwa są ogromne i nie sposób ich wszystkich wymienić. Habich był autorem prekursorskich projektów inżynierskich, wnosząc ogromny wkład w rozwój i modernizację Peru. Za jego największy sukces można uznać założenie i kierowanie Szkołą Inżynierów Cywilnych i Górnictwa (obecnie Universdad Nacional de Ingenería), która była pierwszą na kontynencie Wyższą Uczelnią Techniczną. Do dziś założona przez Polaka placówka jest jednym z najlepszych uniwersytetów w Ameryce Łacińskiej. Ożeniony z Peruwianką narodowości hiszpańskiej, miał czterech synów i córkę. Gdy zmarł, rząd peruwiański na własny koszt wybudował na jego cześć mauzoleum.

{CD78A87B-8ABD-4A1F-AF67-DEEE03EB090F}

Władysław Bentkowski

Uczestnik trzech powstań (listopadowego, węgierskiego, styczniowego), szef sztabu Mariana Langiewicza, pamiętnikarz, społecznik oraz sprawny zarządca zakładów Hipolita Cegielskiego. Władysław Bentkowski romantyzm walki o wolną Polskę, łączył z pozytywistyczną pracą u podstaw. Był przeciwnikiem walki z rosyjskim zaborcą, ale gdy doszło do wybuchu powstania złożył mandat poselski (był posłem sejmu pruskiego) i ruszył do walki tłumacząc swoją decyzje, że moim obowiązkiem, bez względu na prawdopodobny walki rezultat jest podzielić losy walczących. W marcu 1863 r. przybył do obozu Mariana Langiewicza, stając się jego szefem sztabu. Choć nie było to łatwe zadanie, wywiązywał się z niego znakomicie. Posiadał dar rozwiązywania konfliktów pomiędzy poszczególnymi oficerami. Po upadku dyktatury Langiewicza brał udział w pracach Wydziału Wojny. Swoje powstańcze wspomnienia zawarł w „Notatkach osobistych”, które stanowią jedne z lepszych wspomnień z tego okresu. Jego popowstańcze losy były związane w głównej mierze z Poznaniem. Po śmierci swojego przyjaciela Hipolita Cegielskiego, sprawował opiekę nad jego nieletnimi dziećmi oraz objął w zarządzanie jego słynny zakład przemysłowy. Do końca swoich dni był człowiekiem bardzo aktywnym, ponieważ: „spokój bezmyślny i niepożyteczny przeciwnym był jego przekonaniu i usposobieniu”. Jako ciekawostkę można podać, że jego postać występuję w serialu „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy”. W postać Bentkowskiego wcielił się Andrzej Chrzanowski.

{7475C19A-914E-4AB1-8622-C2A9DDABC1DE}

Andrij Potebnia

W czerwcu 1862 r. carski namiestnik Aleksandr von Lüders, spacerując po warszawskim Ogrodzie Saskim, cudem uniknął śmierci. Zamachowiec wystrzelił z pistoletu, a kula przeszła przez szyję. Lüders jednak na zawsze opuścił Królestwo Polskiego, a jego miejsca zajął Wielki Książe Konstanty. Za zamachem na namiestnika stał Ukrainiec Andrij Potebnia, który walczył w szeregach powstańczych. Gdy jako żołnierz armii carskiej wraz ze swoim pułkiem został skierowany do Warszawy, zrozumiał, że jest tu okupantem. W 1861 r. był współzałożycielem Komitetu Oficerów Rosyjskich w Polsce – tajnej organizacji, której celem było przygotowanie antycarskiego spisku. Po wybuchu powstania, wyjechał do Londynu, gdzie wraz z członkami organizacji „Ziemla i Wola” próbował przeciwdziałać carskiej propagandzie. Po powrocie do kraju, wstąpił w szeregi powstańcze, ponieważ: „nie mógł pogodzić się z myślą, że rosyjscy oficerowie bez protestu, z zimną krwią i bezlitośnie pójdą zabijać ludzi, za to, że chcą być wolni”. Wstąpił do oddziału Mariana Langiewicza. 4 marca 1863 r w bitwie pod Skałą został ciężko ranny. Towarzysze broni zanieśli go do domu strażnika cmentarza, gdzie oddał ducha, żegnając się słowami „Niech Bóg da wam zwycięstwo w walce z tyranią”. Miał 25 lat.

{D69CB5D4-07D7-4621-97DA-266F231C1DB2}

Stefan Bobrowski

Jego brat opisywał jego postać jako: „młodzieńca niepospolitych zdolności, niepośledniego na swój wiek wykształcenia, ale czym się oznaczał nade wszystko, to niezwykłą, prawie intuicyjną znajomością ludzi”.  Stefan Bobrowski był jedną z najwybitniejszych postaci Powstania Styczniowego, którego młode życie zostało przerwane w wyniku kuriozalnego pojedynku. Należał do stronnictwa „Czerwonych”. Gdy wybuchło powstanie objął funkcję powstańczego naczelnika Warszawy. Swoje obowiązki wypełniał wzorowo, budując organizację powstańczą w mieście. Zorganizował policję powstańczą, ściągał podatki, dbał o zaopatrzenie oddziałów czy wydawał odezwy, instrukcje, rozporządzenia. Po upadku dyktatury Langiewicza stał się faktycznym przywódcą powstania jako reprezentant Rządu Narodowego. Dążąc do wyjaśnienia okoliczności objęcia władzy przez Langiewicza, udał się w marcu 1863 r. do Krakowa. Jednym z podejrzanych o zaangażowanie w sprawę langiewiczowskiej dyktatury był Adam Grabowski, którego Bobrowski określił mianem „awanturnika najpospolitszego, o którym poważnemu politykowi nawet wstyd wspominać”, a na posiedzeniu sądu nie podał mu ręki. Urażony tym Grabowski wyzwał Bobrowskiego na pojedynek. Do walki doszło 12 kwietnia 1863 r. Wynik z góry był przesądzony. Grabowski był dobrym strzelcem, natomiast Bobrowski krótkowidzem. Kula ugodziła go w serce. Okoliczności tego kuriozum do dziś okryte są mgłą tajemnicy. Słusznie po jego śmierci, członek Rządu Narodowego Oscar Awejde napisał: „Drugiego Bobrowskiego już rewolucja nie miała”. Jako ciekawostkę można podać, że Stefan Bobrowski był wujkiem sławnego pisarza Josepha Conrada.

{2DCBF819-7020-431D-8253-D906B29D87C7}

Edmund Różycki

Według rodzinnej anegdoty, gdy w czasie powstania listopadowego do jego rodzinnego domu wkroczyli Rosjanie, na ich zapytanie „Gdzie tato?” chłopiec miał odpowiedzieć „poszedł bić Moskali”. Oficer zaskoczony odpowiedzią dopytał „a ty, jak wyrośniesz, co będziesz robił?”. Mały Edmund Różycki zadziornie odpowiedział: „I ja będę bił!”. Słowa dotrzymał, walcząc 30 lat później w Powstaniu Styczniowym. Jako syn powstańca listopadowego, musiał ukrywać się przed carską policją. Gdy jednak Rosjanie wpadli na jego trop, wysłali Edmunda do Petersburga do Szkoły Kadetów oraz Oficerskiej Szkole Artylerii. Przed rusyfikacją uchroniły go kontakty z polskimi patriotami. Jako żołnierz armii carskiej walczył na Kaukazie z partyzantami, a następnie przeciwko armii tureckiej w trakcie wojny krymskiej. W 1861 r. odszedł z rosyjskiego wojska.  Związał się ze stronnictwem „czerwonych”. Po wybuchu powstania, podporządkował kijowski Komitet Prowincjonalny na Rusi warszawskiemu Komitetowi Centralnemu Narodowemu. W maju 1863 r. dowodził 2 Pułk Jazdy Wołyńskiej i objął naczelne dowództwo powstania na Rusi. Pułk był doborowym oddziałem, złożonym z elity ówczesnego społeczeństwa dawnych ziem południowo-wschodniej Rzeczypospolitej. W jego szeregach, oprócz Polaków walczyła także pewna grupa ludności Rusińskiej. Różycki stoczył kilka zwycięskich potyczek z wojskami rosyjskimi, z czego najsłynniejszą batalią była bitwa pod Salichą (26.05.1863). Po powstaniu, Różycki przebywał przez kilka lat na emigracji we Francji. W 1872 r. powrócił do Galicji, gdzie mieszkał do końca swojego życia.

{E7F02705-574C-49F3-B654-5EE04B6CF7B3}

Józef Hauke Bosak

Pochodził z rodziny flamandzkiej, której przodkowie osiedli się w Rzeczpospolitej i wiernie służyli nowej ojczyźnie. Był doświadczonym żołnierzem, który walczył na Kaukazie zapoznając się z trudnymi realiami wojny partyzanckiej. Za swoją waleczność oraz odwagę został nazwany „Lwem Kaukazu”. Zdobyte doświadczenie, z powodzeniem wykorzystał w Powstaniu Styczniowym. Józef Hauke-Bosak to jedna z ikon Powstania Styczniowego. Dzięki talentowi, ale także koneksjom rodzinnym (był spowinowacony z carem Aleksandrem II) ukończył prestiżowe rosyjskie szkoły wojskowe, wspinając się po kolejnych szczeblach kariery wojskowej. W pierwszych dekadach swojego swojego życia, czuł się zdecydowanie bardziej Rosjaninem niż Polakiem. Jednak pewne okoliczności (wśród nich szczęśliwa miłość do pewnej Polki), sprawiły, że dokonała się w nim przemiana ideowa. Wystąpił z armii carskiej, a później przyłączył się do wojsk powstańczych. Jednak Rząd Narodowy, długo się zastanawiał, czy przyjąć na służbę byłego carskiego oficera. Główne ze względu na nierealne propozycje Hauke-Bosaka odnośnie planu działań zbrojnych. Dopiero we wrześniu 1863 r. został mianowany generałem i naczelnikiem wojskowym województw krakowskiego i sandomierskiego. Był bliskim współpracownikiem Romualda Traugutta, na którego polecenie rozpoczął formowanie II Korpusu Krakowskiego. Oprócz działań militarnych, był także aktywny na polu propagandowym. Wydał np. rozkaz, aby oficerowie do swoich podkomendnych, bez różnicy stanu zwracali się „per obywatelu”. Po upadku powstania brał udział w wojnie francusko-pruskiej, ginąc pod Dijon w 1871 r.

{62F61265-D4C4-4204-96A4-CDCAC4105040}

Zygmunt Jordan

Od najmłodszych lat interesował się historią wojskowości. Z wojskiem związał całe swoje życie, biorąc udział w trzech powstaniach – krakowskim, węgierskim oraz styczniowym oraz w wojnie krymskiej. Zygmunt Jordan był żołnierzem z krwi i kości, któremu „honor nie pozwala się cofać się i kiedy nie można zwyciężyć, raz rozpocząwszy, trzeba głową nałożyć”. Powyższe słowa wypowiedział w trakcie powstania krakowskiego, gdy w szeregach walczących osób wdarło się zniechęcenie. Na czele dowodzonego przez siebie oddziału rozbił oddział kozaków w Proszowicach, a później rozbroił kordon graniczny w Michałowicach. Został internowany przez wojska pruskie, ale udało mu się uciec i wyjechać do Francji. Gdy wybuchło powstanie na Węgrzech, wziął udział w walkach, odznaczając się w krwawej bitwie pod Temeszwarem. W trakcie wojny krymskiej, służył w armii tureckiej będąc szefem sztabu. W trakcie Powstania Styczniowego, został mianowany przez Rząd Narodowy naczelnikiem wojennym województwa sandomierskiego, a później także krakowskiego. Organizował w Galicji tzw. „korpus krakowski”. Niestety, po wkroczeniu na ziemie Królestwa Polskiego poniósł klęskę w bitwie pod Komorowem i wycofał się do Galicji. Nie udało mu się już stworzyć nowych oddziałów powstańczych. Pomimo pewnych propozycji od Rządu Narodowego, nie przyjął ich. Rozgoryczony i przygnębiony wyemigrował do Francji, gdzie zmarł w 1866 r.

{20C25CC2-F23F-4DFA-B57C-DE4801A6632E}

Walery Przyborowski

Jest już zapomnianym pisarzem, w którego opowieściach zaczytywało się wiele młodych pokoleń Polaków żyjących pod zaborami. Jako młodzieniec brał udział w Powstaniu Styczniowym, którego dramatyczną historię przedstawił w swoim kilkutomowym dziele. Niezwykle ciętego języka, pisał pięknie i szacunkiem dla walczących, będąc jednocześnie jednym z najbardziej ostrych krytyków podjęcia walki w latach 1863-1864. Walery Przyborowski ps. „Zygmunt Lucjan Sulima” zaangażował się mieczem i piórem w walce o niepodległość Polski. Jako uczeń gimnazjum, zaciągnął się do wojsk powstańczych. Walczył w oddziale Mariana Langiewicza i Zygmunta Chmieleńskiego. Ranny, pojmany przez Rosjan przebywał przez pewien czas w więzieniu. Po upadku powstania, ukończył studia w Szkole Głównej w Warszawie, na Wydziale Historyczno-Filozoficznym. Jego debiutem literackim była powieść romansowa „Hinda”. Jako pisarz próbował swoich sił w różnych gatunkach. Pisał powieści historyczne dla młodzieży, w prasie publikował w odcinkach opowieści kryminalne (uważany jest za prekursora polskiej powieści kryminalnej), przygotowywał prace dotyczące historii Polski, a nawet zajmował się tłumaczeniami. Jego najsłynniejszym dziełem historycznym dotyczącym Powstania Styczniowego pozostają pięciotomowe „Dzieje 1863 roku”. Choć we wstępie do swojego „opus magnum” obiecał pisać bezstronnie o uczestnikach Powstania Styczniowego, nie unika niezwykle krytycznych ocen dowódców i podjętych przez nich decyzji. Jego książka w czasach mu współczesnych wzbudziła skrajne opinie, a autorowi zarzucano „konserwatywne myślenie”. W ostatniej dekadzie swojego życia objął funkcję nauczyciela w gimnazjum w Radomiu. Zmarł na pięć lat przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości.

{B4FD2348-7C40-4A2C-9449-984739122EF6}

Karol Kalita de Brenzenheim „Rębajło”

Odniesione przez niego zwycięstwo pod Iłżą w styczniu 1864 r. była ostatnim wielkim zwycięstwem powstańców styczniowych. Polskim oddziałom udało się opanować niemal całe miasto, zdobyć wiele broni oraz śmiertelnie ranić rosyjskiego dowódcę. Karol Kalita de Brenzenheim „Rębajło” był niezwykle energicznym dowódcą, trzymającym ostrą dyscyplinę w swoim oddziale, który budził ogromny szacunek wśród swoich podwładnych. W chwili wybuchu Powstania był już doświadczonym żołnierzem, który miał za sobą kilkanaście lat służby w wojsku austriackim oraz udział w kilku bitwach i potyczkach. Nabyte przez niego umiejętności z powodzeniem stosował w trakcie walk powstańczych. W dowodzonym przez siebie oddziale dbał o ścisłe przestrzeganie tajemnicy i dyscypliny. Mimo szlacheckiego pochodzenia dzielił codzienne trudy wraz ze swoimi żołnierzami, jedząc z tego samego kotła i odpoczywając w ich towarzystwie. Dzięki temu potrafił związać swoich podwładnych ze sprawą odzyskania wolności, za którą walczyli. Oprócz wspomnianej bitwy pod Iłżą, odniósł także zwycięstwa pod Mierzwinem czy Hutą Szczeceńską. Pole powstańczej walki opuścił w marcu 1864 r. Przebywał na emigracji w Rumunii, a następnie w Turcji, gdzie pracował jako inżynier robót drogowych. W 1871 r. powrócił do kraju, zamieszkując we Lwowie. Jako jeden z nielicznych dowódców powstańczych, dożył niepodległości Polski. Zmarł w 1919 r. Został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim.

{B2777053-C0EA-4ABB-B700-383BD681D49B}

Józef Jagmin

Walka z Rosjanami była jego przeznaczeniem. Z siłami Moskwy zmagał się w trakcie swojego życia aż pięciokrotnie, wykazując się odwagą i sprytem. To m.in. pod jego dowództwem powstańcy styczniowi stoczyli jedną z najbardziej ciekawych potyczek, która rozegrała się na terenie ówczesnej Rumunii (obecnie Mołdawii). Józef Jagmin to dzielny żołnierz, którego życiorys idealnie nadaje się na scenariusz filmowy. Walkę z Rosjanami rozpoczął jako młody 21 letni mężczyzna, biorąc udział w Powstaniu Listopadowym. Po klęsce wyemigrował do Francji, gdzie pracował jako prosty robotnik w fabryce. Gdy wybuchło powstanie węgierskie wstąpił do Legionu Polskiego, walcząc przez kilka miesięcy u boku Węgrów. Jeden z jego towarzyszy, zachwycony jego odwagą w boju pisał: „w niego waleczność wcielała się w sposób, jaki wciela się w lwa”. Trzeci raz z Rosjanami starł się w trakcie wojny krymskiej (1853-1856), służąc w armii tureckiej. Gdy w Konstantynopolu zmarł Adam Mickiewicz, dowodził eskortą honorową podczas jego pogrzebu. Po zakończeniu wojny krymskiej powrócił do Francji, gdzie mieszkał do rozpoczęcia Powstania Styczniowego. Udał się do tureckiej Bułgarii, gdzie formował się oddział polskich emigrantów pod dowództwem Zygmunta Miłkowskiego. Chcąc przedostać się do Polski, powstańcy ruszyli przez terytorium rumuńskie. Tam dalszą drogę zagrodziły im wojska rumuńskie, z którymi Polacy stoczyli zwycięską potyczkę. Pomimo wygranej, oddział nie przedostał się do Królestwa Polskiego, lecz jedynie pojedynczy żołnierze – w tym Jagmin. W walkach powstańczych uczestniczył do początku 1864 r. dowodząc własnym oddziałem. Ostatni raz zmierzył się z Rosjanami podczas wojny rosyjsko-tureckiej. W trakcie jednej z walk, prowadząc żołnierzy do ataku otrzymał ranę w nogę. Kilka dni później do rany wdała się gangrena. Józef Jagmin, ten nieustraszony żołnierz zmarł w wieku 67 lat.

{4C783F5E-5A52-4E9E-BB9A-82037FD83C4A}

Józef Minewski

5 sierpnia 1921 r. na stokach Cytadeli Warszawskiej odbyła się uroczystość wręczenia Orderów Virtutti Militari grupce weteranów Powstania Styczniowego. Pierwszą osobą, która była odznaczona przez marszałka Józefa Piłsudskiego był 80-letni Józef Miniewski – jedyny żyjący wówczas dowódca oddziału powstańczego. Gdy wybuchło powstanie, wstąpił do oddziału pułkownika Józefa Śmiechowskiego, zostając dowódcą szwadronu kawalerii. Po połączeniu oddziału z siłami Mariana Langiewicza, służył pod jego komendą aż do bitwy pod Grochowiskami. W kwietniu 1863 r. otrzymał awans na pułkownika i objął dowództwo nad własnym oddziałem. Dowodził w bitwie pod Krzykawką, w której poległ słynny włoski ochotnik – Francesco Nullo. Po bitwie wycofał się ze swoim oddziałem do Galicji, a ze swojej decyzji musiał się tłumaczyć przed powstańczym sądem, który go uniewinnił. Na polu bitwy pozostał do lipca 1863 r. Po rozwiązaniu swojego oddziału, przebywał na emigracji we Francji, Szwajcarii, Algierii i Egipcie. W tym ostatnim miejscu, mieszkał w Port Saidzie, uczestnicząc w budowie Kanału Sueskiego. W 1871 r. powrócił do Galicji, zamieszkując we Lwowie. Jako wiekowy weteran, wspierał „orlęta lwowskie” w obronie Lwowa w latach 1918-1920. W 1923 r. uczestniczył w uroczystościach w Olkuszu, związanych z 60-leciem śmierci Francesco Nullo. Zmarł trzy lata później, we Lwowie, w wieku 85 lat.

{419490D4-B2D7-48F1-A2FF-A7B0C59BACB8}

Edmund Callier

Gdy wstąpił do oddziałów powstańczych, ze względu na nazwisko był uważany za obcokrajowca. W rzeczywistości był Polakiem z krwi i kości, pochodzącym z Wielkopolski. Jego przodkowie ze strony ojca pochodzili z francuskiej rodziny hugenockiej, która osiedliła się w Rzeczpospolitej w XVII wieku. Edmund Callier jak sam pisał: „jednym słowem kocham wszystko, co jest polskie, choćby jedynie dlatego, że jest polskim”. W młodości zaciągnął się do armii pruskiej, która szykowała się do I wojny o Szlezwik. Jednak ze względu na młody wiek został zwolniony ze służby i podjął się pracy jako urzędnik. Gdy wybuchła wojna krymska, zaciągnął się na ochotnika do francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Odbył także krótką służbę u boku Giuseppe Garibaldiego. Po powrocie do Wielkopolski uczył języków obcych. Na wieść o wybuchu powstania, wyruszył wraz z innymi wielkopolskimi ochotnikami do walki. Dał się poznać jako dobry dowódca, który był zwolennikiem małych oddziałów powstańczych, które pozostawały w ciągłym ruchu niespodziewanie „kąsając” wojska rosyjskie. Był odważnym żołnierzem, kilkakrotnie rannym na polu bitwy. Niestety, w pewnym momencie powstańczych walk doszło do ostrego sporu pomiędzy nim a Edmundem Taczanowskim. W efekcie tego konfliktu, zrezygnował z pełnionych funkcji i wyjechał do Paryża. W styczniu 1864 r. powrócił do szeregów powstańczych, organizując oddział w Prusach Wschodnich. Niestety na wskutek zdrady został aresztowany przez pruską policję i skazany na karę więzienia. Po upadku powstania, na stałe zamieszkał w Poznaniu, poświęcając się pracy naukowej. Zmarł w 1893 r.

Frankowski

Leon Frankowski

„Na co wam broń? Z kijami zdobędziecie na Rosjanach karabiny, z karabinami armaty, a z tym Modlin i Warszawę” – to jemu są przypisywane te słynne słowa, zachęcające młodzież do podjęcia trudnej walki z rosyjskim zaborcą. Gdy ginął w wieku 21 lat, był jednym z najbardziej znanych agitatorów i spiskowców, pełniąc wiele odpowiedzialnych funkcji. Leon Frankowski – młody radykalny idealista, który jest jedną z tragicznych ikon Powstania Styczniowego. Urodził się w zamożnej rodzinie szlacheckiej. Mimo młodego wieku, został mianowany przez Centralny Komitet Narodowy, komisarzem odpowiedzialnym za przygotowanie powstania w województwie lubelskim, a po jego wybuchu został zwierzchnikiem sił zbrojnych na tym terenie. Wyznaczał dla powstańczych organizacji terenowych kierunki i obiekty ataku. Brał udział w kilku potyczkach, m.in. zajmując przez pewien czas pozbawiony carskiej załogi Kazimierz nad Wisłą.  Poniósł klęskę pod Słupczą, a będąc ranny w nogę i pierś, został wyniesiony z pola bitwy przez swoich towarzyszy. Frankowski został przewieziony do Sandomierza. Gdy wkroczyli tam Rosjanie, został rozpoznany przez Rosjanina, który wcześniej dostał się w ręce powstańców, ale Frankowski kazał go wypuścić na wolność. Aresztowany, po śledztwie i procesie, został skazany na karę śmierci. Rodzice chcieli go ratować, dając do podpisania deklarację, w której zobowiązałby się do zaprzestania walk z carem. Odmówił, odpowiadając: „Matko i ojcze, tego zrobić nie mogę! Cara Aleksandra nie uważam za monarchę polskiego i nie mogę zdradzić tych, którzy mi wierzyli podczas organizacji i powstania narodowego. Kocham was, rodzice, ale kocham więcej Ojczyznę, Polskę! Bądźcie zdrowi”. Został powieszony 16 czerwca 1863 r.

Oksiński

Józef Oxiński

W młodości wyjechał do Włoch, aby w Genui i Cueno uczęszczać do Polskiej Szkoły Wojskowej, która przygotowywała przyszłe kadry dowódcze powstania. Radykalnych poglądów, wstąpił do stronnictwa „Czerwonych”. Józef Oxiński był jednym z najdłużej walczących powstańców, którego udział w walkach trwał od samego początku powstania aż do wiosny 1864 r. W styczniu 1863 r. zorganizował swój pierwszy oddział, który składał się z rzemieślników i drobnego mieszczaństwa. Dzięki swoim zdolnościom dowódczym, udało mu się uniknąć okrążenia przez siły rosyjskie i zachować zdolność bojową. Był człowiekiem surowym, który bezwzględnie rozprawiał się ze zdrajcami i wrogami powstania, skazując ich na śmierć. Planował wykolejenie całego składu pociągu z żołnierzami rosyjskimi, jednakże jego ciekawy pomysł na tyle przeraził lokalną administrację „białych”, że ci poinformowali Rosjan o jego pomyśle i ambitny plan spalił na panewce. Dowództwo nad swoim oddziałem sprawował do czerwca 1863 r. Prowadząc liczne bitwy i potyczki z tropiącym go Ksawerym Czengierym, został zmuszony do rozwiązania swojej partii. W późniejszym miesiącach walk, nie dowodzi już własnym oddziałem powstańczym, pełniąc m.in. funkcję organizatora wojsk powstańczych w powiecie kaliskim oraz konińskim. W kwietniu 1864 r. na wskutek donosu zostaje aresztowany przez pruską policję. Jego udział w walkach dobiegł końca. Pozostawił po sobie ciekawe pamiętniki, które stanowią jedne z najlepszych źródeł dotyczących broni strzeleckiej używanej przez powstańców. Zmarł w 1908 r. we Lwowie.

Unmann

Wilhelm Unmann

„Jeszcze Polska nie zginęła!”. Pisał w liście z pruskiego więzienia do swojego brata szwedzki ochotnik Wilhelm Unman, który walczył w szeregach powstańców styczniowych. W 1863 r. wraz ze swoimi dwoma kolegami Gabrielem Jakobsenem i Johannem Eriksonem przybył ze Sztokholmu do Świnoujścia, a następnie przekroczył granicę prusko-rosyjską, wstępując do oddziału Edmunda Taczanowskiego. Trójka przyjaciół niestety dosyć szybko wpadła do rosyjskiej niewoli po jednej z potyczek. Unman wraz ze swoimi kolegami został uwięziony. Szwedzi przebywali przez pół roku w więzieniu w Koninie, Cytadeli Warszawskiej, a na końcu w twierdzy modlińskiej. Dzięki staraniom szwedzkiej dyplomacji, młodzi Szwedzi zostali uwolnienie. Jakobsen i Erikson postanowili wracać do Szwecji. Natomiast Unamn postanowił zostać i zaciągnął się do powstańczego oddziału złożonego z obcokrajowców pod dowództwem francuskiego oficera. Gdy oddział został rozbity w maju 1864 r. Unman postanowił przekroczyć granicę prusko-rosyjską. Został aresztowany przez Prusaków i pewien czas spędził w więzieniu w Poznaniu i Koninie. Do Szwecji powrócił na jesień 1864 r. Zajął się prowadzaniem sklepu „Szkło i porcelana” w Sztokholmie. Jako jeden z dwóch obcokrajowców (obok Francuza Leona Bonhome) został odznaczony Orderem Virtuti Militari V klasy. Odznaczenie w 1923 r. zostało wręczone Szwedowi przez polskiego posła w Szwecji, Jana Michałowskiego. Rok później Wilhelm Unman zmarł w wieku 83 lat. Na jego pogrzebie była delegacja polska, z polskim posłem Alfredem Wysockim, który złożył wieniec z biało-czerwoną wstęgą i napisem „Uczestnikowi walk o niepodległość Polski – poselstwo polskie”.