Kobiety-pistolety
Kobiety-pistolety - Recenzja
Dane szczegółowe: |
Autor: Wiktor Krajewski, Maria Kowalska |
Wydawca: Prószyński i S-ka |
Rok wydania: 2022 |
Okładka: Miękka |
Liczba stron: 230 |
Książkę do recenzji otrzymałem dzięki życzliwości Wydawnictwa Prószyński i S-ka, za co składam serdeczne podziękowania.
„Pochodzenie człowieka nie może przecież – powtarzam: nie może! – determinować tego, w jaki sposób jest on traktowany. Dziś Polacy mogliby nienawidzić Niemców – cały świat powinien pałać do nich nienawiścią ze względy na to, jak ból nam zadali – ale człowiek jest istotą myślącą, potrafi pohamować swoją niechęć czy nauczyć się z nią żyć albo nie patrzeć na niektóre rzeczy i nie rozpatrywać na nowo tego, co było. Chociaż …” (s.106)
Osób, które żyły w przedwojennej Polsce i doświadczyły koszmaru II wojny światowej, jest niestety coraz mniej. Tym cenniejsze są publikacje, które utrwalają ich opowieści dla potomności, zostawiając nie tylko ciekawe informacje faktograficzne, ale również życiowe mądrości, które mogą być bezcennymi wskazówkami dla każdego z nas.
„Kobiety pistolety” to wywiad rzeka Wiktora Krajewskiego z Marią Kowalską. Główna bohaterka książki jako nastolatka wstąpiła do konspiracji, brała udział w Powstaniu Warszawskim. Po jego zakończeniu, jako jedna z czterdziestu sanitariuszek i łączniczek zamiast do obozu jenieckiego, trafiła do obozu koncentracyjnego Stutthof. Wspólna rozmowa Krajewskiego z Marią Kowalską dotyczy kwestii związanych z życiem w przedwojennej Polsce, lat wojny oraz ciekawych rozważań na temat swojego życia. Całość została podzielona na 17 krótkich rozdziałów, wzbogaconych dużą ilością zdjęć z archiwum prywatnego rozmówczyni.
Od samego początku lektury, można zauważyć, że między dziennikarzem a niezwykłym świadkiem historii, nawiązała się nić porozumienia i sympatii. Dzięki temu, prezentowana w książce rozmowa jest zapisem interesującego dialogu, w którym obie strony dają coś od siebie. Krajewski jest uważanym słuchaczem historii, którą przedstawia Maria Kowalska. Dla mnie najciekawsze fragmenty rozmowy ich wspólnej rozmowy, dotyczyły kwestii związanych z wyznawanymi przez Kowalską wartościami. Pokolenie, które przeżyło II wojnę światową, ma w sobie niezwykłą cechę, cieszenia się z każdego dnia i doceniania tego, co się ma. Wartości, które prezentuję rozmówczyni – troska o własną rodzinę, uprzejmość, chęć niesienia pomocy innym, ale także stanowczy przeciw wobec zła i kłamstwa – są przez nią stale eksponowane w jej opowieści.
„Zdarzają się w życiu chwile, gdy trzeba zacisnąć zęby, uzbroić się w cierpliwość i żyć zgodnie z zasadami, które bolą i wrzynają się w ciało. Zawsze potrafiłam cieszyć się chwilą, smakować życie i je doceniać. W tamtym czasie wspomnienia o wolności przybrały na sile. Zapamiętane barwy, zapachy i smak bombardowały mnie z każdej strony, starałam się jednak nie rozczulać i w duchu liczyłam na to, że jeszcze kiedyś będzie dobrze. Przecież po burzy zawsze przychodzi słońce. A ja byłam wtedy w takim wieku, kiedy optymizm jest wpisany w DNA. Z wiekiem to się zmienia, niestety …” (s.200)
Opowieść o wartościach, która przewija się na kartach wspólnej rozmowy przedstawicieli dwóch zupełnie różnych pokoleń, stanowi dla mnie największą siłę tej książki. Owszem sprawy związane z trudnymi doświadczeniami wojennymi, w latach okupacji, walk w powstańczej Warszawie czy koszmaru obozu koncentracyjnego, są szczegółowo prezentowane w niniejszej publikacji, ale nie chce im w tym miejscu poświęcać zbyt dużo miejsca. Moim zdaniem, z ciekawej opowieści Marii Kowalskiej, należy wyciągać przede wszystkim to, co może nam posłużyć w czynieniu każdego naszego normalnego dnia lepszym wobec siebie i innych. To jest moim zdaniem największa siła takich wywiadów – rzek z osobami, które doświadczyły tragedii wojny. Pokazanie jak cenną wartością jest pokój i chęć wzajemnego zrozumienia, w której nie ma miejsca na skrajności, które prędzej czy później prowadzą do wielu ludzkich dramatów.
Czytając zapis rozmowy Wiktora Krajewskiego z Marią Kowalską, możemy z niej czerpać wiele ciekawych inspiracji. Warto zapoznać się z tą publikacją, czytając ją w drobnych fragmentach, np. jeden rozdział dziennie, aby móc wyciągnąć jak najwięcej z opowieści „Myszki” (taki nosiła pseudonim w konspiracji rozmówczyni) to co pomoże nam, choć na chwilę, choć w małym stopniu, ale jednak, uczynić nas świat nieco lepszym.
„Jednego w życiu możemy być pewni: nic nie jest pewne. Życie uwielbia płatać figle w najmniej oczekiwanym momencie, ale takie właśnie są jego uroki. Należy je doceniać i nie zapominać, że złe chwile są przejściowe. Jestem tego najlepszym dowodem. Wyszłam z prawdziwego piekła. Poturbowana, ale na własnych nogach. I żyłam, oddychałam, płakałam, ale też śmiałam się i przeżywałam miłe chwile. Bo taki jest ludzki los. Zbudowany z kontrastów” (s.229-230).