Czas wilka. Powojenne losy Niemców
Czas wilka. Powojenne losy Niemców - Recenzja
Dane szczegółowe: |
Autor: Harald Jähner |
Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie |
Rok wydania: 2021 |
Okładka: Miękka |
Liczba stron: 462 |
Książkę do recenzji otrzymałem dzięki życzliwości p. Katarzyny Kończał z Wydawnictwo Poznańskie , za co składam serdeczne podziękowania.
„W konsekwencji Niemcy – otaczani opieką i prowadzeni, symbolicznie zadomowieni w amerykańskiej i sowieckiej estetyce, motywowani przez niezmordowane starania intelektualne aliantów – gładko przyswoili sobie styl życia, który później, przynajmniej na Zachodzie, jako o zupełnej zagadce kazał myśleć o tym, dlaczego ów przyjazny naród przez całe dwanaście lat nie sprzeciwiał się rządom nazistów i obarczył swoje sumienie tak ciężką winą” (s.349)
Historia powojennych Niemiec to specyficzny czas. Miliony przesiedleńców, byłych żołnierzy, robotników przymusowych, czy osób mających związki z hitlerowskim reżimem musiało ułożyć na nowo swoje życie. Lata po 1945 r. to okres szybkiego rozwoju gospodarczego i marzenia powrotu do „normalnego” życia, ale również wstydu i spuszczenia zasłony milczenia za zbrodnie niemieckie z lat wojny.
Książka niemieckiego dziennikarza i pisarza Haralda Jähnera zabiera czytelnika w ciekawą podróż po różnych zakątach powojennych Niemiec. Odwiedzimy zniszczone miasta, w których w najlepsze trwa akcja odgruzowywania i odbudowy, a życie powoli wraca do normy. Zajrzymy na bazary i targi, gdzie kwitnie czarny rynek, a najlepszą walutą są amerykańskie papierosy. Przemierzymy tysiące kilometrów w trasach, które przemierzają miliony ludzi, borykających się z rozterkami „co dalej?”. Odwiedzimy mieszkania i zakłady pracy, galerie sztuki czy teatry. Będziemy też świadkami ponurego milczenia o niemieckich zbrodniach i początkach powstawania mitu o Niemcach jako „ofiarach” wojny.
„Czas wilka” to ciekawa opowieść o codzienności i problemach, z którymi musieli borykać się Niemcy po 1945 r. Interesujących wątków poruszanych w książce jest całe mnóstwo. Pozwolą jednak Państwo, że skupię się na kilku z nich, które były dla mnie szczególnie ciekawe. Zakończenie działań zbrojnych to powrót milionów żołnierzy do ich rodzinnych domów. Czas wyczekiwania kobiet, które są spragnione obecności swoich mężów, braci, ojców. Szybko jednak okazuje się, że radość z powrotu jest krótkotrwała. Człowiek, którego jego najbliżsi znali przed wyruszeniem na front, nie jest już taki sam. To ponurak, milczek, zamknięty w sobie mężczyzna. Wspólne życie dawnych małżonków często okazuje się być ponad ich siły. Po 1945 r. dochodzi do tysięcy rozwodów, a każda ze stron musi ułożyć swoje życie na nowo.
„Cudu integracji” trzeba było dokonywać z pomocą policji. Powiatowi urzędnicy pod ochroną niemieckiej i alianckiej żandarmerii kontrolowali wioski i miasteczka, poszukując systematycznie „lepszych izb”, które wykorzystywano tylko od święta, czy pustych służbówek. Do szczególnie niegodnych scen dochodziło, kiedy chłopi sami mogli zdecydować, kogo z przybywającej grupy uchodźców gotowi są przyjąć. Przypominało to wówczas targ niewolników. Spośród mężczyzn wybierano najsilniejszych, spośród kobiet najpiękniejsze, z szyderstwem odrzucając pozostałych.” (s.89)
Lata powojenne w Niemczech mogą wydawać się śmiertelnie poważne, w których dominuje uczucie żałoby, troski i ubolewania nad swoim losem. Nie do końca był to prawdziwy obraz ówczesnej rzeczywistości. Ludzie pragnęli czerpania z życia pełnymi garściami, oddając się przelotnym miłościom, zabawom i rozrywkom. Pragnienie bliskości i rozładowania swoich emocji było bardzo silne. Można tylko wspomnieć, że olbrzymią popularnością cieszyła się wówczas publikacja dotycząca antykoncepcji, która rozchodziła się jak świeże bułeczki. Warto też zwrócić uwagę na ciekawy wątek zasad moralnych, którymi kierowali się powojenni Niemcy. Słynne „fringsowanie” (od nazwiska kolońskiego kardynała Józefa Fringsa, który w jednym ze swoich kazań zrelatywizował siódme przykazanie „nie kradnij”) było na porządku dziennym, szmugiel rozkwitał w najlepsze, a nielegalne strony życia miały dla wielu Niemców i Niemek swój niewątpliwy urok i były czymś „normalnym”.
Jednym z najciekawszych zagadnień poruszanych w książce, dotyczy kwestii wyparcia przez Niemców popełnionych przez nich zbrodni w latach 1939-1945. Można zadać pytanie, jak doszło do tego, że miliony dawnych zwolenników Adolfa Hitlera, nagle: schowało do kieszeni niegdysiejszą wierność Führerowi. Jakby wciskają po prostu odpowiedni przycisk, wyłączyli swoje żelazne przekonania – i przy okazji od razu także całą przeszłość. Wypieranie niewygodnych faktów przez Niemców można określić mianem komunikatywnego milczenia, ustalając reguły mówiące o tym co było możliwe do powiedzenia i wspominania. O swojej wojennej przeszłości rozmawiano często i dużo we własnym gronie. Szybko jednak narracja skupiała się na podkreśleniu własnych cierpień, a wszelką winę za popełniane zbrodnie obciążano władze nazistowskie, które jawiły się Niemcom jako narkotyk, który czynił ich posłusznymi narzędziami. Na pamięć o zbrodniach, które wyrządziły Niemcy innym narodom, a co dopiero okazania jakiejkolwiek skruchy, nie było wówczas chęci i dobrej woli. Nastąpiła ona znacznie później, w innych okolicznościach.
„Czas wilka” to książka o powojennej niemieckiej rzeczywistości, która miała różne oblicza. To okres wielkiej obudowy, ustalania nowych zasad i praw, oraz szybkiego rozwoju gospodarczego. Jednocześnie to czas świadomego wypierania swojej wojennej przyszłości, rozpadu wielu struktur społecznych, wzrostu przestępczości i poszukiwania odpowiedzi na pytanie „co dalej?”. Publikacja skłania każdego czytelnika i czytelniczkę do własnych refleksji nad powojenną historią naszych zachodnich sąsiadów i idealnie nadaje się do lektury na długie jesienne wieczory.
„W ciągu niewielu lat głębokiej przemianie uległ obraz własny Niemców. Żarliwie adorowana w okresie narodowego socjalizmu wspólnota narodowa wydała im się po wojnie narzuconym związkiem niezbyt lubianych grup etnicznych. Ten z kolei przekształcił się w okresie prosperity w pozbawioną sentymentów wspólnotę kompromisu, w której wszyscy czują się tylko jako tako dobrze traktowani. Na takim solidnie poróżnionym fundamencie niespecjalne dało się budować nowy nacjonalizm – co było niezłym punktem wyjścia dla młodej demokracji” (s.103).