Przewodnik średniowiecznego obieżyświata
Przewodnik średniowiecznego obieżyświata
Autor: Anthony Bale |
Wydawca: Rebis |
Rok wydania: 2024 |
Okładka: twarda |
Liczba stron: 440 |
Moja ocena:
|
Książkę do recenzji otrzymałem dzięki życzliwości pana Bogusława Tobiszowskiego,
z Dom Wydawniczy REBIS, za co składam serdeczne podziękowania.
„Brat Thomas wyruszył w drogę ubogo. Starał się nie myśleć o czekającej go podróży, o brudnych norach, w których będzie kładł się na spoczynek, o niebezpiecznych górskich przełęczach, nieuniknionej chorobie morskiej, i skupiał się na jej radosnym celu. Jak wielu innych podróżnych brat Thomas spodziewał się znaleźć to, czego oczekiwał, zobaczyć świat, który jak myślał, już znał.” (s.49)
Podróże to wejście w głąb swojej duszy. Odkrycie swoich dobrych i złych stron. Wyruszenie z domu pozwala zmierzyć się ze swoimi wyobrażeniami innych kultur, religii i obyczajów. Wędrówki dalsze i bliższe pomagają w poznaniu co jest twardym faktem, a co krzywdzącym stereotypem. Tak może napisać człowiek żyjący w XXI wieku. A jak podróż odbierał człowiek średniowiecza?
Właściwie – podobnie jak my. Porzucając swój rodzinny dom wyruszał w nieznane, aby przekonać się co jest prawdą, a co jest fikcją. Najpopularniejszą formą podróży była oczywiście peregrynacja do miejsc świętych. Podążanie szlakami, które wiodły do najważniejszych miejsc chrześcijaństwa takich jak Rzym czy Jerozolima, stanowiły główny cel wędrowców Wieków Średnich. Motywacja religijna, chęć dotknięcia i przekonania się na własne oczy, uszy, a nawet nosem jak dane miejsce wygląda, co w nim możemy usłyszeć oraz jaki ma zapach (lub smród) była niezwykle ważna.
„W katedrze w Nikozji i koło weneckiego portu w Famaguście znajdowały się nawet upamiętniające Afrodytę nagrobki, jakby żądza stała się przedmiotem kultu. Wydawało się, że im bardziej podróżnicy oddalali się od domu, tym bardziej ich kuszone niekiełznaną zmysłowością obcych stron umysły zaprzątały sprawy ciała. Podróżnikom zagrażał upadek moralny z powodu czyhających na nich za granicą erotycznych pokus.” (s.144)
Nie brakowało jednak i takich osób, dla których cel religijny był drugorzędny. Bardziej liczyła się chęć poznania czegoś nowego. Wyprawienia się po krańce ówczesnego znanego świata, aby zobaczyć co niezwykłego jest za jeszcze następną doliną, rzeką czy lasem. Najczęściej takimi motywami kierowali się kupcy, wysłannicy możnych czy duchowni. W średniowieczu podróże – tak jak dzisiaj – wiązały się z pewnym ryzykiem i wyjściem spoza swojej strefy komfortu. Niebezpieczeństw była cała masa – od rozbójników i piratów, nieuczciwych „agentów”, śmierdzących i ciasnych gospód i kwater, aż po kwestie związane z chorobami oraz zagrożeniem ze strony dzikich zwierząt.
Książka Antoniego Bale zaprasza nas w podróż po świecie ludzi, którzy podróżowali w Wiekach Średnich. Dosłownie to ich oczami widzimy ówczesnie im znany świat – tak jak sobie go wyobrażali oraz na ile osobiście mogli go poznać. Zgromadzone przez autora relacje ówczesnych podróżników (pochodzących głównie z XIII-XV wieku), przewodniki turystyczne (tak, już wtedy istniały!) czy kroniki dają nam wgląd w duszę tamtych podróżników. Zapisane na kartach ich opowieści są mieszanką autobiografii, powieści przygodowej, katechizmu, encyklopedii czy diariusza. Przedstawiona przez Bale relacje podróżników są zarówno śmieszne, pełne pikantnych szczegółów, ale jednocześnie pełne stereotypów oraz patrzenia na to co nieznane przez pryzmat niedopowiedzeń, czasami strachu oraz niekiedy pewnej wyższości kulturalniej wobec „obcych”.
„Niestety zboczyliśmy z trasy i pojechaliśmy na północny zachód od Jerozolimy, a powinniśmy podążać na wschód. Uwiodły nas opowieści o jastrzębiach, dziewicach i pożądliwych rycerzach. To właśnie przytrafia się często podróżnym – jeśli nie są czujni, dają się sprowadzić na manowce i gubią się w obcym terenie. A zgubić drogę jest prawie tak samo źle, jak poczuć nudę.” (s.248)
Bale prowadzi swoją narracje od ogółu do szczegółu. Zaczynamy nasza podróż od małych odległości, stopniowo przemierzając coraz dalsze krańce świata. Towarzyszymy niezbyt szczęśliwej kobiecie, która ma anielską cierpliwość do swojego brutalnego męża. Mamy też pewnego zakonnika, który udaje się do Ziemi Świętej. Podróżujemy także z pewnym kupcem z Wenecji, który dociera na sam dwór mongolskiego chana. Każda z tych (i innych) opowieści jest opatrzona celnym komentarzem i refleksją Anthony’ego Bale, który jest doskonałym narratorem. Oprócz głównej narracji w treści książki znajdziemy sporo tzw. kapsułek – czyli wyszczególnionych treści, które dotyczą średniowiecznych wskazówek dotyczących podróżowania po najdalsze krańce świata. To ciekawe uzupełnienie, które pokazuje na ile pomocne, a może wręcz przeciwnie były ówczesne „przewodniki turystyczne”. Szalenie interesująca jest ta cześć książki (szkoda, że tak krótka!), w której autor na chwilę odchodzi od europocentryczne wizji podróży, a prezentuje nam wędrowanie po świecie z perspektywy człowieka Wschodu dla którego Europa stanowi „terra incognita”.
Czy człowiek który podróżował w średniowieczu różnił się od nas – ludzi żyjących w XXI wieku? Tak samo jak my, fascynował się dziwactwami, ciągnęły go zmysłowe i cielesne namiętności oraz szukał duchowych uniesień. Średniowieczni podróżnicy wiele ryzykowali – życie, pieniądze, zdrowie, ale i tak ruszali w podróż. Sami musieli wtedy ocenić na ile to co wyczytali lub usłyszeli od innych jest rzeczywistością a co wyłącznie imaginacją. Książka Anthony’ego Bale jest dokonałem przewodnikiem po świecie średniowiecznych podróży, w których Wschód łączy się z Zachodem, powaga z groteską, a duchowość z namiętnością. Wyruszcie w tą podróż. Warto!
„Historia Odoryka potwierdza pogląd, że na koniec naszych eksploracji wracamy do miejsca, w którym je zaczęliśmy, ale patrzymy na nie inaczej. Powracający podróżnik jest odmieniony, mądrzejszy, gdyż widział diametralne różnice i zaskakujące podobieństwa, które ukazują jego wcześniejsze poczynania i wiedzę w nowym świetle. Podróże zmuszają nas do refleksji nad naszym życiem i ukazują, że człowiek jest tylko drobiną na różnorodnej i niemożliwej do poznania planecie.” (s.373)