Sny o Warszawie. Wizje przebudowy miasta 1945-1952
Sny o Warszawie. Wizje przebudowy miasta 1945-1952 - Recenzja
Dane szczegółowe: |
Autor: Krzysztof Mordyński |
Wydawca: Prószyński i S-ka |
Rok wydania: 2021 |
Okładka: Twarda |
Liczba stron: 328 |
Książkę do recenzji otrzymałem dzięki życzliwości autora publikacji, za co składam serdeczne podziękowania.
„Architekci odbudowujący i przebudowujący Warszawę byli ludźmi idei. Inspirowały ich myśli Le Corbusiera, wizje egalitarnego miasta i ładu przestrzennego. Przeżywali fascynacje doskonałością mechanicznej maszyny, braterskiej więzi i piękna tradycyjnej architektury. Projektując, wyrażali całą gamę różnych uczuć, nadziei i zapatrywań na przyszłość, którą – jak wierzyli – mieli obowiązek kształtować” (s.327)
Kiedy otrzymałem niniejszą książkę, od razu pomyślałem, że najwłaściwszym czasem na poczytanie tej pozycji, będzie wtedy, gdy wybiorę się w podróż do Warszawy. Czekałem zatem na odpowiednią okazję, a gdy ona nastąpiła zabrałem „Sny o Warszawie” w podróż pociągiem do stolicy. I mogę napisać Państwu, że odbiór tej pozycji, gdy przemierza się dziesiątki kilometrów w kierunku Warszawy jest po prostu niezwykły. Ale dość tych osobistych refleksji. Czas na chwilę marzeń i snów o przywrócenie zniszczonej stolicy do życia, ścieraniu się różnych koncepcji, wizji i pomysłów, które nadały obecny kształt stolicy Polski.
Już pierwsze zdanie pracy może budzić pewne zaskoczenie. Otóż autor pisze, że: „Warszawa nie została odbudowana. Ją przywrócono do życia, ale w odmiennej formie, ukształtowanej przez mieszankę sentymentu, poczucia misji, szaleńczej odwagi, przesadnej pewności siebie i specyficznych, powojennych okoliczności”. Zdanie, które może początkowo budzić pewne zdumienie u czytelnika, z każdą kolejną stroną książki, okazuje się być jednak prawdziwe. Należy dodać, że narracja autora, nie dotyczy ściśle architektonicznych zagadnień. To bardziej opowieść o ludzkich pragnieniach, tytułowych marzeniach i snach, o przywróceniu Warszawie dawnego, ale i nowego blasku, którego pragnęli wszyscy – władze, architekci czy zwykli mieszkańcy powojennej stolicy.
„Przede wszystkim, architekci nie byli bezwolnymi wykonawcami woli władz. Mieli oni – jak już wielokrotnie na kartach tej książki starałem się przedstawić – własne motywacje działania, własne ambicje. Jeśli dostrzegali niebezpieczeństwo ze strony doktryny, z jej nachalną próbą zniewolenia twórców i wtłoczenia ich w ramy administracyjnej machiny propagandy, a zdecydowali się pozostać, to dlatego, że mieli swój własny cel. I doktryna nie mogła go przekreślić ani zmusić ich, by od nich odstąpili, podobnie jak nie dokonały tego niełatwe realia przedwojennej Polski, okupacji hitlerowska i trudy powojennego życia. Oni mieli przebudować Warszawę, wierzyli, że mogą uczynić ją lepszą. Każdy obiekt wybudowany zgodnie z zasadami doktryny kryje więc równocześnie głębszą treść, niezależną wizję, której nie można wrzucić do jednego worka z komunizmem” (s.257)
Autor zabiera czytelnika na w niezwykłą wycieczkę po odradzającej się do życia stolicy, w trakcie której usiądziemy przy kreślarskim biurku architektów, przyjrzymy się życiu nowych i starych mieszkańców, którzy starają sobie ułożyć życie w ruinach miasta, czy będziemy świadkami rozmów władz komunistycznych, które przedstawiają swoje wizje na temat odbudowy Warszawy w nowej politycznej rzeczywistości. Słowem, poznajemy losy stolicy zarówno ze strony najważniejszych decydentów, ale również wszystkich tych, którzy chcieli w stolicy Polski mieszkać i przyczynić się do jej odbudowy.
W pracy Krzysztofa Mordyńskiego, podobało mi się zestawienie ze sobą różnych koncepcji odbudowy miasta, pokazanie archiwalnych planów i rysunków (idealnie dopasowanych do narracji tekstu). Może jednak przede wszystkim to co najbardziej mnie urzekło, to pokazanie uczuć i emocji, które stały za danym projektem. Książka Mordyńskiego to taki zapis ludzkich uczuć, pragnień, marzeń, snów, walki i pokory, które stoją za konstrukcjami, z których korzystamy do dzisiaj odwiedzając lub mieszkając w Warszawie. Trzeba przyznać, że autorowi udaje się również rozprawić z wieloma mitami, dotyczącymi przymusu wobec architektów ze strony władz komunistycznych, które z góry wytyczyły odbudowę miasta według swoich wytycznych. Architekci, którzy przyczynili się do przywrócenia stolicy do życia, doskonale znali „reguły gry”, do których musieli się dostosować po 1945 r. Tam jednak, gdzie było to możliwe, starali się przemycać swoje pomysły i rozwiązania, które niekonieczne były 1:1 zgodne z komunistyczną wizją przebudowy stolicy. Myślę, że ocena decyzji tych ludzi po lekturze niniejszej książki będzie inna, bardziej stonowana i obiektywna.
„Sny o Warszawie” to taka książka, która pozwala spojrzeć na wizje przebudowy miasta w latach 1945-1952, z różnych perspektyw o których wspomniałem wyżej. Muszę przyznać, że gdy ponownie przebywałem w stolicy, mój odbiór miasta, które bardzo lubię, nabrał dla mnie nowego znaczenia. Książka Mordyńskiego, może być takim przewodnikiem po różnych zakątkach obecnej Warszawy. Takim spojrzeniem na całą tkankę miejską z nieco innej perspektywy. Perspektywy, w której widzimy nie budynki, ale może przede wszystkim sny i marzenia, ludzi którzy oddali swoje serce w przywrócenie stolicy Polski do życia.
„Dlaczego czynnik społeczny liczył się więcej niż rachunek ekonomiczny i budowa infrastruktury? Niewątpliwie trudno było sobie wyobrazić odbudowę Warszawy bez autentycznego zaangażowania ich mieszkańców, ich gotowości do długotrwałego ponoszenia wyrzeczeń. To miasto nie miało zarabiać, ale służyć ludziom. Planując jego przebudowę, architekci zadawali sobie więc w pierwszej kolejności pytanie, w jaki sposób dana inwestycja pomoże społeczności. Niosło to niebezpieczeństwo nierentowności poszczególnych inwestycji, ale z drugiej strony pozwalało nie tracić z oczy podstawowego celu. Skoro zatem miasto miało być dla ludzi i dzięki ludziom, to droga do sukcesu musiała prowadzić przez odnalezienie klucza do ich serc. Gdzie należało go szukać?” (s.176)