logo

„Anglik tatarskiego chana”

„ANGLIK TATARSKIEGO CHANA” - Recenzja

Dane szczegółowe:
Autor: Gabriel Ronay
Wydawca: Klinika Języka
Rok wydania: 2022
Okładka: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 306

Książkę do recenzji otrzymałem dzięki życzliwości Wydawnictwa Klinika Języka, za co składam serdeczne podziękowania.

„W praktyce to, czy Anglika zwerbował chrześcijański Wenecjanin, czy wyznający szamanizm Tatar, robi niewielką różnicę. Jednak to, że udało mu się dostrzec talent pod szorstką powłoką schorowanego włóczęgi w worku pokutnym, którego większość instynktownie by unikała, daje nam obraz skali i zasięgu ówczesnych działań wywiadowczych” (s.114).

Wiek XIII w średniowiecznej Europie to czas wybitnych władców – cesarza Fryderyka II Hohenstaufa, króla Francji Ludwika IX, czy papieża Innocentego III. To również okres ogromnego zagrożenia dla całej cywilizacji chrześcijańskiej, którą stanowił najazd Mongołów w latach 1240-1241. Jaką rolę w nim pełnił pewien tajemniczy Anglik?

Książka węgierskiego pisarza Gabriela Ronaya opowiada o poszukiwaniach tożsamości pewnego Anglika, który w wyniku zadziwiającego splotu różnych okoliczności trafia na dwór tatarskiego chana Ugedeja. Tajemnicza osoba służy swoją wiedzą i talentami językowymi potężnemu następcy Czyngis Chana, opowiadając o sytuacji polityczno-społeczno panującej w ówczesnej Europie. Wiedza i umiejętności tajemniczego gościa, zostają z powodzeniem wykorzystane przez mongolskie wojsko w trakcie ich niezwykle krwawego najazdu na Europę Środkowo-Wschodnią w latach 40 XIII wieku. Nieznanemu gościowi przypadł wątpliwy „zaszczyt” bycia współwinnym okropnych nieszczęść tysięcy niewinnych ludzi. Szczęście, które towarzyszyło mu przez wiele lat, jednak ostatecznie go opuszcza i zostaje pojmany przez Europejczyków. Będąc przesłuchiwany, okazuje się jednak, że nigdy nie wyparł się swojej chrześcijańskiej wiary, nie dokonał nawet konwersji na wiarę swojego mongolskiego usługodawcy. Ba, nawet przyczynił się w czasie mongolskiego najazdu do ocalenia pewnej grupy katolickich kapłanów. Kim był zatem tajemniczy poddany angielskiego króla, który wybrał służbę u boku władcy największego imperium tamtych czasów? Jakimi motywami się kierował?

Aby nie psuć Państwu przyjemności z lektury, nie mogę oczywiście odpowiedzieć na powyższe pytania. Sam czytając książkę, niecierpliwie czekałem końca, aby poznać tożsamość głównego bohatera węgierskiego pisarza. Ronay, niczym detektyw, poszukuje wszelkich śladów, które pomogły w ustaleniu danych biograficznych enigmatycznego Anglika. Narracja jego książki rozpoczyna się od panowania angielskiego władcy Jana bez Ziemi oraz jego konfliktu z baronami i duchownymi uczestniczącymi w powstaniu o Wielką Kartę Swobód. Wśród uczestników buntu przeciwko angielskiemu królowi był między innymi główny bohater książki. Tajemniczy Anglik musiał uciekać z ojczystego kraju, trafiając następnie do Ziemi Świętej, skąd udał się w podróż do stolicy mongolskiego imperium w Karakorum. Do Europy powrócił po kilku latach w roli głównego dyplomaty i szpiega, biorąc udział w najeździe mongolskim.

„Przez swoją niezwykłą mobilność, wyprawy trwające bez przerwy dzień i noc, z posiłkami i snem w siodle, jedynie co jakiś czas zmieniając konie, Mongołowie sprawiali wrażenie posiadania armii podobnej do roju szarańczy. Uważano ich również za niezwyciężonych. Uchodźcy ze wschodniej Europy ciągnęli masowo na zachód, a ludność środkowej części kontynentu zaczęła pomału wpadać w panikę. Podczas gdy oni o tatarach nie wiedzieli prawie nic, Batu Chan, dzięki skrupulatnej pracy Anglika i swojego sztabu wywiadowczego rozpoczętej po kurułtaju w 1235 roku, miał do dyspozycji szczegółowe informacje o sytuacji wewnętrznej, sil i dowództwie sił zbrojnych, a nawet połączeniach rodzinnych pomiędzy władcami Europy Środkowej” (s.207)  

Publikacja Gabriela Ronay oprócz detektywistycznego wątku związanego z tajemniczym Anglikiem, jest także ciekawym portretem władców europejskich, a z drugiej strony mongolskich chanów. W obliczu ogromnego zagrożenia ze strony Mongołów, elity europejskie nie potrafiły dojść do żadnego konsensusu. Czytając o konfliktach europejskich możnych, którzy choć zdawali sobie sprawę z ogromu zagrożenia, to i tak nie podejmowali zbyt radykalnych środków zaradczych, można poczuć tylko zdumienie i smutek. Z drugiej strony mamy ukazaną doskonałą machinę wojenną Mongołów, którzy prowadząc niekonwencjonalną taktykę podbijali kolejne terytoria i rozszerzali wpływy swojego imperium. Gdyby nie walka o władze po śmierci chana Ugedeja, losy Europy z pewnością potoczyłby się inaczej.

„Anglik tatarskiego chana” to ciekawa książka historyczna z niezwykle interesującym wątkiem detektywistycznym. Wraz z autorem książki wyruszamy w podróż po XIII-wiecznej Europie i Azji, przemierzając tysiące kilometrów w poszukiwaniu tożsamości tajemniczego Anglika. To także smutna opowieść o ludzkich talentach, które wykorzystane w niewłaściwy sposób, mogą przyczynić się do wielu nieszczęść i mieć głęboki wpływ na losy państw i narodów na całe stulecia.

„Jednak wpływ mongolskiej inwazji na Ruś był dużo bardziej dramatyczny i długotrwały. Inwazja zniszczyła nordycką cywilizację w Kijowie, a ponieważ atak na miasto poprzedzony był bezpośrednim spotkaniem osobistego ambasadora Batu Chana z weneckim konsulem na Krymie, odpowiedzialność za jego konsekwencje spoczywa częściowo na barkach Anglika” (s.271)

Inne recenzje