logo

Awanturnicy i bohaterowie

Awanturnicy i bohaterowie. Wojennym szlakiem polskiej „kompanii braci” – 1. Samodzielnej Kompanii Commando - RECENZJA

Dane szczegółowe:
Autor: Dariusz Kaliński
Wydawca: Znak Horyzont
Rok wydania: 2024
Okładka: Twarda z obwolutą
Liczba stron: 512
Moja ocena:

Obrazek recenzji 7

Książkę do recenzji otrzymałem dzięki życzliwości Wydawnictwa Znak Horyzont za co składam serdeczne podziękowania.

„Komandosi poznawali najbardziej wrażliwe punkty ludzkiego ciała i do skutku uczyli się kilku prostych, ale śmiertelnie skutecznych technik obezwładniania przeciwnika. Fairbairn szczególny nacisk kładł na umiejętność skutecznego uderzenia kantem dłoni, które mogło zabić nieprzyjaciela, przejściowo sparaliżować, czy spowodować ciężkie kontuzje” (s.105)

W katowickiej bazylice ojców franciszkanów, znajduje się tablica upamiętniająca zakonników z Prowincji Wniebowzięcia NMP, którzy polegli na frontach II wojny światowej. Ostatnim upamiętnionym, który zginął 19 kwietnia 1945 r. nad rzeką Gaiano we Włoszech jest Gerard Waculik (o. Fabian OFM). Franciszkanin służył jako kapelan w oddziale polskich komandosów, spotykając „siostrę śmierć” podczas udzielania pomocy jednemu z rannych żołnierzy. Ciekawe wojenne losy tej niezwykłej jednostki postanowił wziąć na swój warsztat Dariusz Kaliński. Z jakim skutkiem?

Siły specjalne od zawsze stanowią wdzięczny temat dla produkcji filmowych czy sensacyjnych opowieści. Komandosi atakowali niespodziewanie w małych grupkach, szybko i dyskretnie, aby zaskoczyć przeciwnika i zadać mu jak najcięższe straty. W jednostkach komandosów służyli ludzi, którzy kochali ryzyko, zamiłowanie do przygody oraz pragnących dreszczyku emocji towarzyszącemu najbardziej szalonym zadaniom. Jednostki brytyjskich komandosów, których wielkim zwolennikiem był brytyjski premier Winston Churchill, miały trudne początki.  Konserwatywne elity wojskowe nie darzyły sympatią tych specyficznych oddziałów, które miały mało wspólnego z „tradycyjnym” wojskiem oraz żołnierską dyscypliną i służbowym szacunkiem do przełożonych.

„Starszy strzelec Zenon Kaszubski, w cywilu aplikant adwokacji z Poznania, a w kompanii strzelec wyborowy, stał się więc pierwszym polskim komandosem, któremu przyszło w praktyce sprawdzić skuteczność sztyletu F-S i wpajanych podczas szkoleń przez kapitana Williama Fairbairna morderczych technik jego wykorzystania.” (s.204)

Pomimo przeciwności oraz wielu porażek w pierwszych akcjach bojowych, które przybierały niekiedy formę tragikomedii, jednostki brytyjskich komandosów z czasem zaczęły odegrać istotną rolę w sabotowaniu działań państw Osi. Dość wspomnieć o ich udziale w słynnym rajdzie na Saint-Nazaire. Od 1942 r. w ramach brytyjskiego „Commando” zaczęto tworzyć osobne kompanie narodowościowe. Tak też powstała polska 1 Samodzielna Kompania Comando (6 Troop No.10 Commando), która brała udział w akcjach na froncie włoskim. W kwietniu 1944 r. polscy komandosi zostali wyłączeni z brytyjskiego „Commando” i przeszli do 2 Korpusu Polskiego, gdzie dokonano ich reorganizacji. W szeregach 2 KP walczyli już do końca działań wojennych na Półwyspie Apenińskim.

Czytaj książkę Kalińskiego poznajemy każdy aspekt awanturniczego, ale także bohaterskiego życia polskich komandosów. Głęboki patriotyzm przeplata się tutaj z ułańską fantazją, podczas której idą w ruch pięści, siarczyste przekleństwa czy wypite butelki dobrej whisky. Autor przeplata swoją narrację licznymi wspomnieniami byłych komandosów lub osób, które miały z nimi bezpośrednią styczność. Czytając osobiste historie żołnierzy, nie raz podczas lektury parsknąłem śmiechem, jak np. podczas opisu pierwszego spotkania polskich „zielonych beretów” z „Pestkami” (Pomocnicza Służba Kobiet), gdy dowódca jednostki chciał grzecznie poprosić o przestawienie ciężarówki prowadzonej przez Polkę, która udzieliła mu jednak niezwykle dosadnej odmowy. Nie brak również takich fragmentów, które powodują u czytelnika chwile zadumy, jak np. refleksja jednego z polskich komandosów, który po zabiciu niemieckiego żołnierza, znalazł w jego kieszeni listy pisane po polsku. Jego przeciwnikiem był Polak z Poznania, wcielony do Wehrmachtu.

„Pewnego razu na kilku wracających z kantyny komandosów napadła wieczorem z zaskoczenia grupa „tyłowców”, licząc, że w większej liczbie powetują sobie swoje urojone i rzeczywiste krzywdy. Komandosi, jako że byli to żołnierze „nie od macochy”, a i niektórzy weterani dziesiątek podobnych starć w najpodlejszych nieraz knajpach szkockich, walijskich, algierskich i włoskich, ani myśleli ustąpić z placu” (s.343)

„Awanturnicy i bohaterowie” są podzieleni na kilka rozdziałów, które prezentują poszczególne etapy działalności polskich komandosów. Przyznam, że autorowi udało się zgrabnie łączyć wątki „wielkiej historii” (przedstawienie działań wojennych i politycznych IIWŚ) z interesującym opisem szkolenia i akcji bojowych komandosów. Plastyczne opisy cech charakterologicznych poszczególnych komandosów, poznanie ich słabych i mocnych stron sprawia, że czytelnik zżywa się z bohaterami i chce poznać ich losy, przedstawione na kolejnych kartach książki. Komandosi byli osobami którzy pochodzili z różnych grup społecznych, o zróżnicowanym doświadczeniu bojowym. Mamy tutaj byłego nowicjusza katolickiego zakonu, który zachował pewne specyficzne obyczaje ze swojego poprzedniego życia, czy Amerykanina polskiego pochodzenia, który z niecierpliwością czekał na możliwość zabicia swojego pierwszego Niemca. W tym miejscu, chciałbym zamieścić ostrzeżenie przed „spoilerem” w postaci wkładki ilustracyjnej, w której zamieszczono listę poległych komandosów. Aby nie psuć sobie przyjemności z lektury, warto przeczytać jej zawartość dopiero na samym końcu.

Książka została wydana w twardej oprawie z obwolutą w ramach tzw. „Czarnej Serii”.  Publikacja zawiera dwie wkładki z materiałem ilustracyjnym – pierwsza z nich przedstawia fotografie komandosów i ich szlaku bojowego, druga natomiast jest skanem kilku stron z dziennika bojowego opisywanej formacji. Generał Stanisław Maczek, powiedział kiedyś, że: „żołnierz polski walczy o wolność wszystkich narodów, ale umiera tylko dla Polski”. Śledząc skomplikowane losy Polaków i Polek w latach II wojny światowej, trudno nie przyznać słowom polskiego dowódcy racji. Polscy komandosi, walczyli, zabijali, byli ranni, zostawali kalekami i ginęli za wolną Polskę. Była to grupa ludzi niezwykle charakternych, których esprit du corps najlepiej oddają słowa utworu Wiliama Szekspira „Król Henryk V” – „Od chwili tej aż do końca świata, w pamięci ludzkiej będziemy żyć: my, wybrańców garść, kompania braci. Kto dziś wespół ze mną krew przeleje, ten mi bratem.”

„Ostatni komandosi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, którym nie dane było wrócić pod bronią w swoich „carriersach” do wolnej Polski, jak to sobie wymarzyli, rozjechali się po świeci, próbując ułożyć sobie życie w niełatwych powojennych czasach. Choć epopeja pierwszego polskiego elitarnego oddziału specjalnego dobiegła końca, zarówno 1.Samodzielna Kompania Commando, jak i 2. Batalion Komandosów Zmotoryzowanych pozostały w sercach i pamięci tych, którzy w szeregach obu tych oddziałów toczyli krwawe boje od rzeki Sangro przez Monte Cassino, Ankonę i Bolonię” (s.421-422)

Inne recenzje