Dywizjon 303: Bitwa o Anglię

Dywizjon 303: Bitwa o Anglię – recenzja gry komputerowej

Dywizjon 303: Bitwa o Anglię – recenzja i ocena gry komputerowej

Duże zainteresowanie losami Dywizjonu 303 przekłada się na liczne publikacje książkowe, komiksy, gry planszowe oraz filmy. Czy gra komputerowa „Dywizjon 303: Bitwa o Anglię” wnosi coś ciekawego do popularyzacji historii polskich lotników?

 

„Dywizjon 303: Bitwa o Anglię” wydało poznańskie studio Atomic Jelly dzięki wsparciu społeczności na portalu crowdfundingowym „Kickstarter”. W grze wcielamy się w postać Jana Zumbacha, jednego z najlepszych asów polskiego dywizjonu. Przygodę z grą rozpoczynamy od bazy RAF Northolt, gdzie mamy możliwość zapoznania się z naszymi kolegami z jednostki, mechanikami oraz swoimi przełożonymi. Z większością z nich możemy porozmawiać. Trzeba przyznać, że twórcy starali się oddać klimat epoki i pod kątem merytorycznym do wypowiadanych przez bohaterów kwestii, nie można mieć większych zastrzeżeń.

Niestety, twórcy nie przyłożyli się jednak do warstwy emocjonalnej i dobrego udźwiękowienia wypowiedzi spotykanych przez nas bohaterów, przez co szybko stają się one po prostu nudne w odbiorze. Nieraz wolałem szybko przeczytać ciekawy tekst dialogu niż go słuchać. Poza tym, bardzo żałuję, że polscy piloci nie rozmawiają po polsku, ale po angielsku.

Obszar bazy jest dosyć duży i zróżnicowany, dlatego poruszamy się po nim na … rowerze. Po całym obiekcie są umieszczone w różnych miejscach fragmenty notatek, które dotyczą m.in. technik sterowania samolotem czy refleksji o lataniu. Ciekawą opcją jest również możliwość zabawy w mechanika i zmiany parametrów własnej maszyny, którą będziemy atakować „Adolfiaków” (jedno z ulubionych określeń na Niemców, sterowanego przez nas bohatera).

Sam tryb „majsterkowania” jest intuicyjny i bardzo szybko można się do niego przyzwyczaić. Muszę przyznać, że w kwestii modeli samolotów, używanych przez polskich pilotów, twórcy wykonali kawał solidnej pracy, starając się jak najwierniej oddać techniczne parametry każdej z brytyjskich maszyn. Ogólnie grafika prezentuje dosyć przyzwoity poziom, ale niestety mocno odbiega od najnowszych produkcji.

Gdy zapoznamy się z naszą bazą oraz jej mieszkańcami, przystępujemy do właściwiej części gry, czyli walk powietrznych. W czasie pierwszej misji, mającej charakter samouczka, uczymy się podstawowych technik sterowania samolotem i dokonujemy swoich pierwszych zestrzeleń. Sterowanie maszyną sprawia na początku wiele problemów, przez co graczowi jest ciężko trafić w przeciwnika. W pierwszych minutach gry częściej zdarzało mi się staranować „Niemiaszka”, kończąc tym samym niepowodzeniem całą misję. Gdy się już przyzwyczaimy do sterowania, możemy się naprawdę dobrze bawić. Niestety członkowie drużyny, z którymi razem walczymy przeciwko Niemcom, właściwie w ogóle nam nie pomagają w zestrzeleniach. Niejednokrotnie odnosiłem wrażenie, że sam zestrzeliłem wszystkich wrogów w danej misji, a moi sojusznicy jedynie przyglądali się moim samotnym walkom.

Same powietrzne starcia z czasem stają się zbyt schematyczne i po kilku misjach zwyczajnie nudzą gracza. Nie pomagają nawet komunikaty radiowe, wysyłane w czasie walki przez naszych towarzyszy, które zamiast budzić jakieś emocje w czasie walk, po pewnym czasie nużą oraz śmieszą. Sterując samolotem, możemy włączyć tryb „arcade” lub „realistyczny”. W przypadku tego pierwszego widzimy samolot z perspektywy trzeciej osoby, a gra staje się tym samym zwykłą strzelanką – „celowniczkiem”. W trybie „realistycznym” zasiadamy bezpośrednio za sterami samolotu w kokpicie i tak prowadzimy podniebne pojedynki.

Na plus twórców muszę zaliczyć fakt, że gdy dokonujemy zbyt wielu akrobatycznych popisów, ekran gry ciemnieje i mamy ograniczoną widoczność w trakcie walki. Dopiero po chwili, po unormowaniu lotu, wszystko wraca do normy. Ciekawe są też zbliżenia na zniszczenia wrogiego samolotu, gdy uda się nam go zastrzelić celną serią z karabinu maszynowego. Szkoda, że takich „smaczków” nie dodano w grze więcej. Zdecydowanie urozmaiciłby całą rozgrywkę.

Dużym minusem całej produkcji jest brak ciekawej fabuły, która mogłaby skłonić gracza do pozostania z nią na dłużej. Historie członków Dywizjonu 303 poznajemy wyłącznie poprzez drętwe dialogi oraz karty, które otrzymujemy za wykonanie misji, gdzie zostały umieszczone informacje o poszczególnych lotnikach. W dalszej części gry gracz nie ma w ogóle ochoty na poznawanie losów poszczególnych bohaterów i skupia się bardziej na szybkim przejściu do kolejnej misji lub zadań dodatkowych.

„Dywizjon 303: Bitwa o Anglię” to niestety gra o zmarnowanym potencjale. Twórcy włożyli wiele serca i pracy do przedstawienia realiów epoki oraz odtworzenia autentycznych postaci z tamtego okresu. Zabrakło natomiast pomysłu na interesujące przekazanie historii Dywizjonu 303. Zwykły gracz (a przede wszystkim ten z zagranicy) potraktuje grę jako średni symulator latania, nie zwracając zbytnio uwagi na fakt, że pod postacią występujących w grze NPC-ów, kryją się historie ludzi z krwi i kości sprzed blisko 80 lat. Zadziwiające jest dla mnie to, że tak świetny temat jak historia polskich lotników walczących w Bitwie o Anglię wciąż nie może doczekać się wartościowego dzieła, które przyczyniłoby się do popularyzacji ich lotniczych dokonań we współczesnym świecie.

Komentowanie wyłączone.