logo

Upadek cesarstwa rzymskiego rzymskiego

Upadek cesarstwa rzymskiego

Autor: Peter Heather
Wydawca: Rebis
Rok wydania: 2024
Okładka: twarda z obwolutą
Liczba stron: 644
Obrazek recenzji 8

Książkę do recenzji otrzymałem dzięki życzliwości pana Bogusława Tobiszowskiego,
Dom Wydawniczy REBIS, za co składam serdeczne podziękowania.

Ponad rodzajem ludzkim istnieją w kosmosie inne istoty, obdarzone zarówno większą, jak i mniejszą mocą, ale wszystkie ukształtowane jedynie z ducha. Poniżej ludzi stoją zwierzęta, uosabiające czystą fizyczność. Rodzaj ludzki jest wyjątkowy w tym, że łączy ducha i ciało – i stąd wypływała rzymska wizja racjonalności. U ludzi najbardziej rozumnych – takich jak rzymska elita, rzecz jasna – duch panuje nad ciałem. Jednak u ludzi niższych ras – barbarzyńców – to ciało rządzi umysłem. Barbarzyńcy, krótko mówiąc, są odwrotnością Rzymian – interesują ich tylko alkohol, seks i dobra doczesne. (s.89)

Czerwiec 451 r. Aecjusz Flawiusz po całym dniu zaciekłego boju na Polach Katalaunijskich pokonuje zaciekłego przeciwnika Imperium Rzymskiego – Hunów pod wodzą Attyli zwanego „Biczem Bożym”. Aecjusz pokonuję armie, która budziła strach w ówczesnym świecie. Jego wielkie zwycięstwo to także niestety początek jego upadku. Waleczny, sprytny i będący przez dziesiątki lat szarą eminencją władzy, zostaje zamordowany w kilka lat później. Dołącza tym samym do wiecznego panteonu swoich wybitnych poprzedników – Scypiona Afrykańskiego, Juliusza Cezara czy Wespazjana. Tym razem jednak, nie będzie już nikogo kto dołączy po nim do tego zacnego grona rzymskich wodzów. Aecjusz Flawiusz był ostatnim. Ostatnim Rzymianinem.

Nieco tak literacko, można rozpocząć opowieść o książce, której kolejny dodruk ukazał się w początku bieżącego roku. Cesarstwo Rzymskie przez pięć wieków było Imperium, którego wpływy oddziaływały na cały ówczesny znany świat. Kultura, technologia i potężna armia zapewniała temu niezwykłemu państwu potęgę, która przez setki lat budziła postrach, ale także podziw u wrogów. Nastał jednak czas potężnego kryzysu, który sprawił że to potężne Imperium zakończyło swój żywot w 476 r., a ostatni z cesarzy nazywany (o ironio losu!) Romulusem Augustulusem zostaje wysłany „na emeryturę”, a insygnia władzy cesarskiej przesłane do Konstantynopola. O tym jak przebiegał proces upadku Cesarstwa Rzymskiego, opowiada brytyjski historyk Peter Heather w swojej niezwykle ciekawej publikacji.

Goci i Rzymianie zostali zmuszeni do wejścia w nowe i bardziej intensywne stosunki ze względu na pojawienie się huńskiego zagrożenia. Żadna ze stron nie ufała drugiej i żadna nie czuła się w pełni zobowiązana do przestrzegania ustaleń wynegocjowanych w sytuacji przymusowej w 376 roku. Nikogo zapewne nie zdziwiło, że ta wstępna umowa nie wy- trzymała próby czasu. Teraz przyszła pora zmierzyć się w walce, od której wyniku zależało, jakie i czy bardziej trwałe porozumienie zostanie zawarte między gockimi imigrantami i niezwyciężonym rzymskim imperium. (s.200)

Upadek Cesarstwa Rzymskiego składał się z wielu etapów. Rok 476 możemy określić jedynie mianem symbolu, który zamyka pewną epokę w historii świata. Peter Heather jako główną przyczynę upadku Rzymu wymienia działania Hunów, które można podzielić na dwa etapy. Pierwszy z nich przypada na lat 70. IV wieku, gdy najazd Hunów na wschodzie Europy przyczynił się do istnej wędrówki ludów (szczególnie Gotów), które uciekając przed nimi parły w kierunku granic Imperium Rzymskiego. Rzymianie podjęli z nimi walkę, a w dłuższej perspektywie wiele z tych plemion za ich pozwoleniem osiedliło się w różnych częściach Imperium, tworząc swoje enklawy. Z czasem plemiona zaczęły rosnąć w siłę, zajmując kolejne tereny Cesarstwa Rzymskiego.

Zagarnięcie nowych terenów, wiązało się z mniejszymi dochodami do rzymskiego budżetu centralnego. A bez odpowiedniej ilości gotówki nie było możliwe utrzymanie tak licznej armii jak z początku IV wieku. Szczególnie bolesna była utrata Afryki Północnej (na rzecz Wandalów), która była jednym z „spichlerzy” Imperium Rzymskiego. Peter Heather zwraca także uwagę, że dla elit rzymskim – dopóki nie okazało się, że jest już za późno – główne zagrożenie stanowiła Persja. To właśnie temu państwu, cesarze rzymscy poświęcali najwięcej czasu. Po wielu bolesnych porażkach z Persją, Rzymianie dokonali przestawienia gospodarki na „tory wojenne” i rozpoczęli niezbędne reformy armii. Po dziesiątkach lat, niebezpieczeństwo perskie zostało zażegnane. Lecz nie od Persji, która była traktowana przez Rzymian jako zagrożenie na poziomie egzystencjalnym miał przyjść koniec, ale od barbarzyńców.

O wiele boleśniej, choć pośrednio, cesarstwo odczuło skutki napływu zbrojnych grup imigrantów z lat 376-408. Era Attyli odbiła się również tylko pośrednio na spójności rzymskiego Zachodu. Zmuszony do skupienia uwagi na Hunach Aecjusz miał mniej czasu i środków, by zająć się innymi niebezpieczeństwami zagrażającymi państwu po 440 roku. I to właśnie te zagrożenia kosztowały cesarstwo zachodnie o wiele więcej niż huńskie najazdy z lat 451-452. Pierwszym i najdotkliwszym ciosem była konieczność rezygnacji z planów odebrania Wandalom Afryki Północnej. (s.399)

Wróćmy do zagrożenia ze stron Hunów. Drugi etap najazdów tego walecznego plemienia przypadła m.in. na lata 50. V wieku, gdy pod wodzą nieustraszonego Attyli najechali tereny Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Nad Polami Katalaunijskimi ich dalszy pochód powstrzymuje Aecjusz. Rzymskie społeczności na trasie marszu Hunów mocno ucierpiały, ale atak Attyli na Zachód zostaje odparty. Hunowie wycofują się na Węgry, a wkrótce później umiera ich wódz, a wraz z nim rozpada się jego imperium. Zagrożenie ze strony Hunów spowodowało, że Rzymianie musieli skupić swoje nadwątlone siły na jednym przeciwniku, co uniemożliwiało m.in. odebranie utraconej Afryki Północnej. Po śmierci Aecjusza, proces upadku Imperium Rzymskiego, „rozsadzanego” wewnętrznie i zewnętrznie staje się wyłącznie kwestią czasu.

Heather bardzo dobrze pokazuje ostatni okres dwudziestu kilku lat przed 476 r. W tym czasie dokonuje się zmiana wśród bogatych Rzymian, którzy chcąc zachować swoje przywileje, zaczęły szukać porozumienia z nowymi barbarzyńskimi władcami, którzy stanowili realną władzę. Klasycznie pojmowana „rzymskość” pozostaje jeszcze przez dwa – trzy pokolenia na prowincjach, ale bez wsparcia centralnego ośrodka władzy, którym był Rzym z czasem coraz bardziej zanika. Upada Cesarstwo na Zachodzie, a zaczynają rodzić się Królestwa. Książka brytyjskiego historyka, okraszona typowo angielskim poczuciem humoru to ciekawa refleksja o genezie upadku wielkiego Imperium. Każdy koniec nigdy nie jest nagły. Składa się zawsze z pomniejszyć etapów, trwających nawet dekady. Jednak w pewnym momencie wszystkie czynniki tworzą mieszankę wybuchową, która eksploduje z niszczycielską siłą, zdolną zakończyć żywot nawet tego, co miało trwać wiecznie …. O tym właśnie opowiada niniejsza książka.

Bezpośredni, choć innego rodzaju związek z rozpadem zachodniego cesarstwa miały jego ograniczenia polityczne. Jak wiemy, rzymskie centrum miało stosunkowo prosty układ z lokalnymi społecznościami. W zamian za płacone podatki państwowa machina militarna i prawna strzegła interesów niewielkiej warstwy latyfundystów i broniła jej tak przed zewnętrznym, jak i wewnętrznym wrogiem. Ponieważ ich dominacja opierała się na własności ziemskiej, ludzie ci byli bardziej na- rażeni. W sytuacji, gdy państwo nie mogło im już gwarantować bezpieczeństwa, trudno się dziwić, że starali się wkupić w łaski rosnących w siłę potęg barbarzyńskich. Ta ukryta wada systemu odegrała istotną rolę w procesie upadku cesarstwa w ważnych regionach środkowej i południowej Galii oraz Hiszpanii. (s.515)

Inne recenzje