Chrześcijaństwo. Triumf religii
Chrześcijaństwo. Triumf religii
Autor: Peter Heather |
Wydawca: Rebis |
Rok wydania: 2024 |
Okładka: twarda |
Liczba stron: 816 |
Moja ocena:
|
Książkę do recenzji otrzymałem dzięki życzliwości pana Bogusława Tobiszowskiego,
z Dom Wydawniczy REBIS, za co składam serdeczne podziękowania.
W XIX wieku, kiedy pisano pierwsze naukowe historie chrześcijaństwa, nie było praktycznie potrzeby zadawania tego pytania. W owym czasie religia chrześcijańska – mimo że podzielona na kilka poreformacyjnych odmian – dominowała bez reszty w Europie i w szybkim – tempie opanowywała świat na wzbierającej fali europejskiego imperializmu. W takim kontekście przyczyna, dla której chrześcijaństwo krzewiło się w okresie późnorzymskim, zdawała się oczywista: ponieważ było „prawdziwą” – a w każdym razie „lepszą” – religią w porównaniu z konkurencją. (s.125)
Dlaczego religia głoszona przez Jezusa Chrystusa ostatecznie zatriumfowała? Skąd czerpały siłę i motywacje kolejne pokolenia chrześcijan? Ile w ludziach, którzy poznali naukę cieśli z Nazaretu było autentycznie wiary, a ile chłodnego pragmatyzmu i dostosowania się?
Takie pytania stawia Peter Heather, którego kilka książek miałem przyjemność recenzować w ramach mojego sobotniego cyklu. Brytyjski historyk zaprasza nas tym razem w podróż przez dziesięć wieków chrześcijaństwa, które jest droga triumfu tej religii w Europie. Swoją narracje rozpoczyna od Konstantyna Wielkiego i jego słynnego widzenia na moście mulwijskim, gdzie miał usłyszeć boski głos mówiący mu – „In hoc signo vinces”. Następnie przemierzamy z Heatherem kolejne zakamarki komnat, wiejskich chat i chrześcijańskich świątyń, gdzie wciąż ewoluowały podstawy wiary, która narodziła się w I wieku naszej ery w dalekiej Palestynie.
Powód jest bardzo prosty. Gdy w grę wchodzi wybór między ubóstwem a zamożnością, nie tylko dla określonej osoby, ale także dla wszystkich jej bliskich i ewentualnych potomków, trudno się oprzeć presji na dostosowanie się i większość zawsze będzie skłonna ulec. Dzieje się tak, zwłaszcza gdy dawne wzorce wierzeń powiązane były z funkcjonowaniem państwa wyznaniowego, które ewidentnie i sromotnie zawiodło. (s.307)
Towarzyszymy misjonarzom, którzy docierając z przekazem do wojowniczych społeczeństw dopasowywali przekaz Chrystusa do ich charakteru i stylu życia. Poznajmy ewoluującą rolę biskupa Rzymu, który z bycia sługą możnych ówczesnego europejskiego świata staje się potężnym władcą dusz i sumień Europejczyków. Poznajemy motywy ludzi, którzy decydowali się na konwersje na chrześcijaństwo. Czy to poprzez przymus, wygodę, oportunizm czy po prostu dostosowanie się do nowej sytuacji. Autor pokazując ciekawe analogie ze współczesnością stara się wejść w głąb umysłów tych ludzi, aby poznać ich motywy. Udaje mu się to znakomicie i daje asumpt do wielu ciekawych rozważań przez czytelnika.
Brytyjski historyk określa swoją prace jako długi esej. Po lekturze całości można przyznać, że jego narracja ma charakter dobrego eseju. Takiego który łączy chęć przekazania wiedzy z dobrym thrillerem, kryminałem a nawet (komedio)dramatem. Wszystko to jest okraszone solidna bazą źródłową oraz spora ilością przypisów. Jak każda opowieść o wiekach minionych stawia ona na pierwszym miejscu człowieka. Człowieka … Właśnie jakiego? Wierzącego, wiedzącego czy wątpiącego? Wierzącego w zbawienie? Wiedzącego, że trzeba iść za tłumem, aby przetrwać? Wątpiącego w naukę, którą głoszą kaznodzieje? To wszystko sprowadza się do próby odpowiedzi na jedno pytanie – dlaczego chrześcijaństwo zatriumfowało?
Pogląd ten głosił, że słuszne jest, aby królowie i cesarze ponosili odpowiedzialność za religię, ponieważ taki był cel Najwyższego, gdy im ją powierzał. Zdumiewające sukcesy militarne Karola Wielkiego zdawały się to tym bardziej potwierdzać. Jeśli dodać do tego wszystkie świeżo zdobyte bogactwa, a także potężną armię, nie dziwi, że to jego dwór, a nie Pałac Laterański w Rzymie, stał się centrum realnej reformy religijnej u progu drugiej epoki chrześcijańskiego cesarstwa. (s.521)
Najprościej rzecz ujmując – jego wyznawcy i wyznawczynie potrafiło się ciągle dopasowywać do nowych sytuacji. To co kiedyś było pogaństwem i bluźnierstwem z czasem stało się częścią chrześcijańskiej doktryny. Pytanie które na mnie wymusiła lektura Heathera to kwestia ile zostało z tej pierwotnej – tak pięknie opisanej przez Henryka Sienkiewicza w „Quo Vadis” – religii pierwszych chrześcijan? Odpowiem parafrazując słowa Ewangelii według świętego Mateusza (Mt 22,21).To co głosił kiedyś Chrystus z czasem stało się bardziej oddaniem Bogu tego co cesarskie niż boskie. Dziesięć wieków które opisuje autor (III-XIII w.) to niesłychana ewolucja skromnej wspólnoty w … ?
Na powyższe pytanie niech każdy sobie sam odpowie czytając recenzowaną publikacje. Historię chrześcijaństwa, dla każdego który choć trochę czuje się związany z tą religią jest obowiązkiem poznać. Człowiek wierzący z pewnością będzie miał wiele wątpliwości i zada sobie wiele pytana (vide piszący te słowa). Jednak wiara nie może być ślepa i bez wątpliwości. Osoby które nie podzielają chrześcijańskich wartości odnajdą w dziele Heathera opis ciekawych mechanizmów rządzących ludzką osobowością. Dostrzegą jak prostą, a jednocześnie złożoną istotą jest każdy z nas. Wreszcie każdy czytelnik będzie zdziwiony dlaczego akurat ta religia odniosła (ale czy wciąż tak jest?) triumf. Triumf religii. Triumf chrześcijaństwa. Triumf tych którzy wierzyli. Ale w co właściwie?
Pomimo nakładających się wpływów nauki, racjonalizmu i materializmu we współczesnym świecie wciąż funkcjonuje wiele religii – w tym także masowe chrześcijaństwo. Jednak tylko w wyjątkowych okolicznościach pierwszych kilku wieków drugiego tysiąclecia udało się zgromadzić wyjątkowe siły społeczne i instytucjonalne, aby wynieść ponad inne jedną konkretną, szczegółową interpretację tekstów biblijnych jako „wzorcową dla chrześcijaństwa i wymusić niemal monolityczną indywidualną zgodność z narzuconymi normami wierzeń i praktyk religijnych. (s.729)