Niemieccy wojownicy
Niemieccy wojownicy. Historia militarna Niemiec od Cesarstwa do Republiki Berlińskiej
| Autor: Sönke Nietzel |
| Wydawca: Wydawnictwo Instytutu Zachodniego |
| Rok wydania: 2024 |
| Okładka: miękka ze skrzydełkami |
| Liczba stron: 760 |
| Moja ocena:
|
Książkę do recenzji otrzymałem dzięki życzliwości pana dr Karola Janoś
z Instytutu Zachodniego, za co składam serdeczne podziękowania.
Błędy popełniane w siłach zbrojnych nie niszczyły trwale ani spójności w armii, ani więzi łączącej społeczeństwo cywilne z wojskiem. Doświadczenia milionów Niemców, którzy przeszli przez wojsko w Cesarstwie Niemieckim, były na to zbyt różnorodne. Jako przełożonych spotykali oni „szlifierzy” i choleryków, typy o ojcowskim podejściu albo energiczne żołnierskie osobowości. (s.56)
Czy Niemcy lubią wojnę? Takie pytanie towarzyszyło mi lekturze książki Sönke Nietzela, który przyjrzał się niemieckiej armii od wojen zjednoczeniowych do czasów współczesnych. Odpowiedź na postawione na początku pytanie pozostaje nieoczywista. Dlaczego?
„Niemieccy wojownicy” jest publikacją, której głównym celem badawczym było zbadanie etosu niemieckiego wojska, a ściśle rzecz ujmując tytułowych „niemieckich wojowników”. Zgłębiając się w lekturę książki, poznajemy poszczególne etapy kształtowania się wojskowości niemieckiej. Autor badając ten temat skupia się na trzech członach, które miały i mają największy wpływ na charakter niemieckiego wojska. Do tych elementów możemy zaliczyć obowiązująca w danym okresie historycznym ideologię, charakter tzw. „tribal culture” oraz rolę tradycji. Przyjrzyjmy się teraz tym poszczególnym elementom.
Wehrmacht był armią skrajności. Jego zbrodniczy charakter nie miał sobie równych w historii niemieckiej wojskowości, podobnie jak jego sukcesy i porażki. Wehrmacht przestał istnieć wraz z bezwarunkową kapitulacją 8 maja 1945 r. Alianci wydawali się chętni do wykorzenienia z Niemców ducha militaryzmu czy tego, co za militaryzm uważali. (s.281)
Narracja autora rozpoczyna się od czasów zjednoczenia Niemiec i rządów cesarza. Armia opromieniona chwałą zwycięstwa nad Danią, Austro-Węgrami oraz Francją stanowi element dumy zjednoczonego narodu niemieckiego. Bycie żołnierzem jest zaszczytem. Niemieccy „wojownicy” cieszą się ogromnym poważaniem ogółu społeczeństwa. Jest to armia zwycięska, której wydaję się, że może dać sobie radę z każdym wyzwaniem. Cesarz i armia stanowią świętość, której nie wolno nikomu naruszyć. Chłodne otrzeźwienie przychodzi wraz z I wojna światową, gdy mit i chwała niezwyciężoności pęka w transzejach okopów i zmasowanym ostrzale artylerii. Choć w armii niemieckiej niemal do końca wojny nie doszło od żadnych poważnych buntów, ogromne straty poniesione na frontach złamały mit „niezwyciężoności” którym żyli Niemicy od 1871 r.
Lata po I wojnie światowej to proces trudnej odbudowy armii, która liczebnie została mocno ograniczona. Reichswehra musi szukać nowych dróg, aby uzyskać swoją nową tożsamość. Formacja zbrojna państwa niemieckiego w tym czasie szuka odpowiedzi na pytanie dlaczego poniesiono klęskę w Wielkiej Wojnie? Następuję transformacja organizacyjna, udoskonala się szkolenie taktyczne oraz prowadzenia wojny manewrowej. Jest to można napisać cisza przed burzą – wyczekiwanie momentu, w którym sytuacja polityczna pozwoli na odzyskanie dawnej pozycji militarnej. Następuję to wraz z dojściem Hitlera do władzy i powstaniem w 1935 r. Wehrmachtu. Armia staje się zbrojnym ramieniem narodowych socjalistów, którzy zamierzają ją bezwzględnie wykorzystać do realizacji podboju świata. Wehrmacht staje się doskonała machina zbrojną, która zachłyśnie się w pewnym momencie swoim olbrzymim sukcesem (Francja 1940 r.) i nie doceni przeciwnika, z którym przyjdzie mu się zmierzyć w przyszłości (Związek Sowiecki). Dochodzą do tego ogrom potwornych zbrodni, które plamią honor i mundur niemieckiego żołnierza.
Bundeswehra była wyraźnie dumna ze swojej tradycji taktyki zadaniowej i pozostała wierna ideałowi wojny manewrowej396. W tym momencie plany NATO przewidywały, że jednostki Bundeswehry wmaszerują równiutko jak po sznurku wzdłuż wewnątrzniemieckiej granicy, żeby na pozycjach obronnych jak najdłużej powstrzymać sowiecki atak. Wciąż brakowało sił do wielkiej operacji (s.405)
Lata po II wojnie światowej stanowią podział państwa niemieckiego na RFN i NRD. Jest to wówczas poszukiwanie nowej tożsamości dla dwóch różnych niemieckich armii – jednej związanej z obozem świata Zachodu (Bundeswehra), drugiej komunistycznej (Nationale Volksarmee). Na ile można korzystać z tradycji bojowych Wehrmachtu? Jak należy motywować społeczeństwo do służby w wojsku, które jednoznacznie kojarzy się z latami 1939-1945? Jaką rolę dla dwóch niemieckich armii ma zostać przewidziana w strukturach NATO oraz Układu Warszawskiego? Inne pytania i problemy pojawiają się po 1990 r. gdy następuję zjednoczenie Niemiec. Do jakich celów ma zostać użyta Bundeswehra? Czy może brać udział w misjach zagranicznych i prowadzić wojnę, gdy tego określenia jak diabeł święconej wody unikają niemieccy politycy? Czy armia jest nadal Niemcom potrzebna? Jeśli tak jaką ma ona pełnić rolę w niemieckim społeczeństwie wobec szybko zmieniającej się sytuacji na całym świecie?
Tyle o kwestiach typowo politycznych i ich wpływie na niemieckie siły zbrojne. Warto teraz kilka słów napisać o tzw. „tribal culture”. W definicji autora jest to specyficzna kultura określonych rodzajów sił zbrojnych, wokół której budują swoją tożsamość poszczególne jednostki wojska. Na jej ostateczny kształt wpływa korpus oficerski, tradycje wojskowe czy skład społeczny. W zależności w jaki sposób dana grupa wytworzy wokół siebie powyższe elementy, będzie to stanowiło o jej sile lub słabości. Można napisać, że w „tribal culture” jak w soczewce odbija się całość idei walki „niemieckich wojowników”. Każde kolejne pokolenie żołnierzy chce się wykazać w walce, zmienia się tylko cel tych zmagań.
Akceptacja nowej roli sił zbrojnych nie powinna przesłaniać faktu, że wpływowa politycznie i kulturalnie elita zawsze miała bardzo krytyczne podejście do wojska jako takiego. W 1995 r. młodzieżówka SPD jak zwykle domagała się demilitaryzacji państwa, w tym również likwidacji Bundeswehry28. Zarówno Zieloni, jak i SPD ostro krytykowały publiczne przysięgi, jakie odbywały się z okazji 40 rocznicy istnienia Bundeswehry. (s.536)
Zajmijmy się teraz sprawami związanymi z tradycjami. Według Sönke Neitzela ten element stanowi duchowy kręgosłup każdej armii, w tym niemieckich sił zbrojnych. Odwołanie się do czynów swoich przodków –„wojowników” czy wspomnienie chwały dawnych zwycięstw stanowią niezwykle ważny element spajających siły zbrojne w jedną całość. Gdy tego brakuje – co doskonale pokazuje historia Bundeswehry – traci się pewną ciągłość, która negatywnie odbija się na duchu bojowym żołnierzy. Co ciekawe, gdy nie zostają ściśle określone odgórnie wzory tradycji, które należy pielęgnować, żołnierze i tak dokonują poszukiwań swoich wzorców na własna rękę. Drugorzędne pozostają dla nich wtedy znaczenia kontrowersyjnych konotacji związanych z danymi symbolami czy jednostkami z lat II wojny światowej.
Czy zatem Niemcy lubią wojnę? Odpowiedz brzmi to zależy od epoki. Na pewno lata 1871-1945 były okresem gloryfikacji wojny. Prowadzenie walki stanowiło integralny element niemieckiego społeczeństwa. Może właściwym jest charakterystyka tych lat jako „narodu pod bronią”? Po zakończeniu II wojny światowej dla Niemców wojna była czymś, o czym chcieli zapomnieć. Choć powracała ona raz na jakiś czas w publicznej debacie, została głęboko zepchnięta a nawet może wyparta ze świadomości. Jednak pytanie co z prowadzeniem wojny należy zrobić, wciąż powraca. Tym bardziej, że sytuacja, w której znajduje się cały świat od 2022 r. jest coraz bardziej niepewna.
W minionych dekadach Niemcy bardzo krytycznie roztrząsały swoją historię. W tym kontekście Auschwitz interpretowano niekiedy jako następstwo nieudanego rozwoju państwa narodowego. Powstanie Rzeszy 18 stycznia 1871 r. jawi się w tej perspektywie jako grzech pierworodny, z którego wyłoniła się katastrofa I i II wojny światowej. Z pewnością wielu historyków odrzuciło tezę o niemieckiej Sonderweg jako niewłaściwą, zwłaszcza że kreślono przy tym wyidealizowany obraz Wielkiej Brytanii i Francji. (s.671)




